Budżet państwa na 2014 r. konstruowany był przy założeniu, że średnio w roku inflacja wyniesie 2,4 proc. Dziś wiadomo, że będzie znacznie niższa. Narodowy Bank Polski szacuje ją na zaledwie 0,2 proc.
Dla finansów publicznych to pewien problem, bo obniża dochody. Jak wyliczał wczoraj minister finansów Mateusz Szczurek (w wywiadzie dla DGP), inflacja niższa od założeń o 1 pkt proc. to ubytki w kasie rzędu 1,5–2 mld zł. Przy różnicy ponad 2 pkt proc. to już 3–4 mld zł.
Nowelizacji nie będzie
Mimo to ryzyko nowelizacji budżetu na ten rok jest bardzo nikłe. – W granicach błędu statystycznego – uważa Maciej Reluga, główny ekonomista BZ WBK. – Bo chociaż mamy niższą inflację, to z drugiej strony wzrost gospodarczy, który silniej przekłada się na dochody państwa, może być znacząco wyższy – wyjaśnia Reluga. Rząd zakładał, że PKB wzrośnie o 2,5 proc., obecnie zaś prognozy NBP oscylują w granicach 3,6 proc. (oficjalna prognoza Ministerstwa Finansów to z kolei 3,3 proc.).
– Ubytek w dochodach ze względu na niską inflację można w obecnej fazie wzrostu gospodarczego dosyć łatwo załatać – podkreśla też Piotr Bujak, ekonomista PKO BP. – Szczególnie istotna jest też struktura tego wzrostu. Główną siłą napędową będzie popyt krajowy, co dla dochodów budżetu jest bardziej korzystne niż wzrost napędzany eksportem – wyjaśnia Bujak.
Warto ponownie powołać się na szacunki banku centralnego, który uważa, że popyt krajowy będzie wyższy o 4,2 proc. niż rok wcześniej, budżet opiera się zaś na założeniu wzrostu tylko o 2,7 proc.