Paweł Borys: Nie obawiam się audytu w PFR

Jesteśmy chyba najbardziej zaudytowaną instytucją w Polsce. Wyniki są dla nas pozytywne w tym sensie, że nie zawierają żadnych istotnych wniosków o nieprawidłowościach – mówi Paweł Borys, prezes Polskiego Funduszu Rozwoju.

Publikacja: 06.11.2023 03:00

Paweł Borys: Nie obawiam się audytu w PFR

Foto: mat. pras.

Politycy opozycji, która teraz najpewniej utworzy nowy rząd, zapowiadają audyt finansów państwa i kontrolę jego instytucji. Obejmą one także PFR. Obawia się pan wyniku?

Mam déjà vu, ponieważ już raz to przechodziłem w 2015 r., pracując w PKO BP. Nie obawiam się, ponieważ w ostatnich siedmiu latach PFR udowodnił, że działa przejrzyście i profesjonalnie. Jesteśmy chyba najbardziej zaudytowaną instytucją w Polsce. NIK skontrolował m.in. inwestycję w Pesę i PKL, tarczę finansową dla MŚP i dużych firm, wynagrodzenia i zatrudnianie, programy mieszkaniowe. Ponadto od lat jesteśmy objęci tarczą antykorupcyjną. Cała baza beneficjentów pomocy publicznej z tarczy finansowej została skontrolowana przy wykorzystaniu wszystkich dostępnych baz publicznych, np. KAS, policji i służb. Wykryte nieprawidłowości dotyczą zaledwie około 1,5 proc. firm. Nie jest to łatwe zadanie, ale wymagamy od takich firm zwrotu środków lub kierujemy sprawy do organów ścigania. Zapewniamy, że z pomocy skorzystali przedsiębiorcy, którzy spełnili warunki i działają rzetelnie. Wyniki wszystkich tych audytów są dla nas pozytywne w tym sensie, że nie zawierają żadnych istotnych wniosków o nieprawidłowościach czy zachowaniach nieetycznych. Mamy także zgodny z najlepszymi praktykami bankowymi system kontroli wewnętrznej, a połowa członków rady nadzorczej i komitetów inwestycyjnych to osoby niezależne. Nasza przewodnicząca rady nadzorczej została powołana przez rząd PO–PSL. PFR spełnia najwyższe standardy zarządzania i nadzoru.

W czasie jednego z wystąpień w Sejmie prezes NIK stwierdził, że przy wydawaniu publicznych pieniędzy przez PFR mogło dochodzić do korupcji.

Pozwałem Mariana Banasia za te słowa, ponieważ są one nieuprawnione. Co ważne, są niezgodne z ustaleniami niezależnych kontrolerów NIK. Kontrole nie były łatwe i bardzo szczegółowe. Trwały po kilka kwartałów, odpowiadaliśmy na tysiące pytań. Znam treść raportów i nic w nich nie ma o ryzyku korupcji. Nie ma tam żadnych negatywnych dla PFR wniosków. To niedopuszczalne, że raporty kontrolerów nie są publikowane od wielu miesięcy, a prezes Banaś przed wyborami naruszał w ten sposób dobre imię PFR. Dlatego wysłaliśmy pozew do sądu o sprostowanie i przeprosiny.

Czytaj więcej

Pięć nazwisk na liście głównych kandydatów na stanowisko szefa KNF

Polski Instytut Ekonomiczny, publiczny think tank, przygotował raport, w którym bardzo chwali PFR za tarcze finansowe, za to jak pomagaliście firmom walczyć ze skutkami pandemii. Część ekonomistów mówi jednak, że pieniądze były wydawane zbyt rozrzutnie.

Jestem przekonany, że tarcza finansowa PFR była jednym z najlepszych programów pomocowych stosowanych w czasie covidu w Europie. W zaledwie sześć tygodni uruchomiliśmy olbrzymi program, który dał firmom i ich pracownikom poczucie bezpieczeństwa w najtrudniejszym momencie pierwszej, drugiej i trzeciej fali pandemii za lockdown w 2020 i 2021 r. Mamy gospodarkę opartą na małych i średnich firmach, które są słabsze finansowo i miały rezerwę płynności średnio na zaledwie sześć tygodni. Byliśmy więc w sytuacji realnego ryzyka upadłości bardzo wielu firm i prognozy wskazywały na ryzyko utraty pracy przez blisko milion osób. Ponieważ działaliśmy w sytuacji olbrzymiej niepewności, nie wypłacaliśmy dotacji tak jak niektóre kraje, ale pożyczki, które po 12 miesiącach mogły być umorzone po spełnieniu warunków. Były nimi realne straty firm, utrzymanie zatrudnienia i kontynuacja działalności. Czyli zbudowaliśmy bufor, ale po roku umorzyliśmy tę cześć, która pokrywała straty lub pensje pracowników. Ostatecznie 23 mld zł zostały spłacone, a kwota umorzenia to 45 mld zł. To 1,8 proc. PKB, czyli tyle, ile co roku wydajemy na program 500+. Ten koszt był więc adekwatny do skali kryzysu, największego od 100 lat. Te środki chroniły 3,5 mln miejsc pracy oraz stabilność 360 tys. małych i średnich przedsiębiorstw. Według obliczeń ekspertów PIE dzięki tarczy wzrost PKB był wyższy o 4,5 proc., tj. ponad 100 mld zł, czyli tarcza zwróciła się dwukrotnie. Te firmy i pracownicy płacili przecież składki i podatki, a w gospodarce zatrzymaliśmy spiralę kryzysową taką jak na południu Europy w 2009 r.

Podsumowując jakiś czas temu działanie tarcz, mówił pan, że dzięki nim ich depozyty wzrosły o 55 mld zł. Część ekonomistów przekonuje, że to dowód na rozrzutność PFR i państwa, bo pomoc powinna służyć przetrwaniu kryzysu, a nie budowaniu oszczędności.

Ten bufor wynikał z faktu, że koszty kryzysów rozkładały się w czasie, a część (23 mld zł) z tych środków została zwrócona. Firmy zyskały czas, żeby się dostosować. Nie było pewne, jak długo potrwa pandemia i jak groźna będzie dla zdrowia. Stąd dodatkowy bufor, żeby firmy nie bankrutowały i nie podejmowały decyzji o zwolnieniach.

Ten bufor nie miał wpływu na wzrost inflacji?

My nie wysyłaliśmy jak w USA czeków do pracowników, które miały pobudzić konsumpcję w sytuacji zamknięcia gospodarki i problemów podażowych, co wprost jest inflacjogenne. Poprzez finansowanie firm stworzyliśmy dodatkowe rezerwy finansowe, ale nie w sposób proinflacyjny. Podobnie przez kilkanaście lat banki centralne w Europie i USA wydrukowały masę pieniądza, który trafił do sektora finansowego, tworząc gigantyczne rezerwy finansowe, ale żadnej inflacji nie widzieliśmy. Tego typu nadpłynność w sektorze bankowym nie powoduje bowiem bezpośrednio inflacji. Powodują ją silny popyt, zwiększenie wydatków przy ograniczeniach podaży. Natomiast w 2020 r. mieliśmy lukę popytową i recesję, w drugim kwartale spadek PKB sięgał blisko 7 proc. Ponadto są badania Międzynarodowego Funduszu Walutowego, które pokazują, że późniejsze tarcze antyinflacyjne, np. obniżki VAT, mrożenie cen energii, które niektórzy nazywali dolewaniem oliwy do ognia, były neutralne bądź lekko pozytywne dla inflacji. Ten sam raport wskazuje, że zwiększenie wydatków fiskalnych, czyli pojawienie się większego deficytu, działało w ten sposób, że 1 pkt proc. tego deficytu zwiększał inflację o 0,2 pkt proc. Polska wydała na programy antycovidowe kwoty odpowiadające około 8 proc. PKB, co przekłada się na 2 pkt proc. inflacji. Raporty EBC i badania NBP pokazują, że główny wpływ na inflację miały szoki zewnętrzne w postaci kryzysu energetycznego wywołanego przez Rosję. W Polsce mamy do czynienia z silnym odbiciem gospodarki po pandemii i większą jej energochłonnością. To spowodowało, że inflacja była u nas wyższa niż np. w recesyjnej gospodarce Niemiec. Ja szacuję, że pandemia i tarcze przełożyły się na jedną czwartą wzrostu inflacji, drugie tyle dołożył rynek pracy, czyli presja płacowa, a reszta – ponad połowa – to skutek szoku cenowego na rynkach energii.

Czytaj więcej

Jaki los spotka PFR? Kontrola, konsolidacja

Ekonomiści mówią też o błędach w polityce monetarnej NBP. Pan tego nie uwzględnia w tych rachunkach?

Kryzys energetyczny i skok inflacji zaskoczyły wszystkie banki centralne na świecie. Akurat w Polsce bank centralny był jednym z pierwszych, które stopy podniosły. Zrobił tak, zanim jeszcze takie decyzje podjął EBC czy Fed.

Najpierw jednak w 2020 r. trzykrotnie stopy obniżył, choć było widać, że z inflacją zaczyna się dziać coś niedobrego.

To był moment covidu i recesji.

No dobrze, tylko czy ta decyzja nie dolała oliwy do ognia?

W przestrzeni publicznej są opinie, a nie ma badań. Znam badania EBC, które pokazują coś zupełnie innego. Uważam, że NBP podniósł stopy w szybkim tempie, do właściwego poziomu. Czy mógł to zrobić trzy miesiące wcześniej? Może tak, ale tak naprawdę nikt nie spodziewał się we wrześniu 2021 r. takiej destabilizacji rynku cen energii. Gdyby nie to, po pandemii mielibyśmy wzrost inflacji do poziomu 4–5 proc., przy czym głównymi tego przyczynami byłyby rynek pracy i silne odbicie gospodarcze. Dość łagodnie byśmy sobie z tym poradzili. Natomiast to, co się później stało, wynikało z polityki Rosji i to dotyczy całego kontynentu.

Zastrzeżenia budzi fundusz covidowy. Miał służyć walce z pandemią, mamy ją już jednak za sobą, ale fundusz działa, a rząd finansuje przezeń przeróżne dziwne wydatki ani trochę niezwiązane z walką z covidem.

Fundusz covidowy także został utworzony w oparciu o ustawę, którą poparła większość posłów. Pozwalał szybko finansować wydatki związane z budową szpitali tymczasowych. Później rząd podjął decyzję, aby w ramach tego funduszu finansować program inwestycji strategicznych, który miał pomóc odbiciu gospodarki po pandemii. Na takiej samej zasadzie jak europejski Fundusz Odbudowy. W ten sposób sfinansowane zostały inwestycje o wartości 74 mld zł. W praktyce każda gmina w Polsce dostała pieniądze na zaspokojenie swoich potrzeb lokalnych.

Za te pieniądze powstały m.in. platformy widokowe, parkingi przy kościołach…

Są to realne potrzeby, które zgłosiły gminy. I przecież ze środków unijnych też takie inwestycje są finansowane. Jakaś firma budowlana i jej pracownicy wykonali tę inwestycję i dzięki temu pobudzona została koniunktura po pandemii. W efekcie mamy 8-proc. wzrost realnego PKB od 2019 r., co jest szóstym wynikiem w UE, i trzecie z najniższych bezrobocie – 2,7 proc. Ale absolutnie też zgadzam się z opiniami, że tego typu działania nie mogą być normą, a tarcze i fundusze, które powstały w związku z pandemią, kryzysem energetycznym czy uchodźczym, powinny być traktowane jako działania jednorazowe, doraźne. Dlatego premier i Ministerstwo Finansów zapowiedzieli konsolidację finansów publicznych i tych wszystkich funduszy. W PFR od 2021 r. nie wyemitowaliśmy ani jednej obligacji. BGK je jeszcze kontynuował, natomiast duża część wydatków wróciła do budżetu w tym roku, a prawie wszystkie mają doń wrócić w przyszłym. Każda emisja dokonywana przez BGK czy PFR jest publicznie dostępna, jawna, odbywa się za zgodą ministra finansów.

Czy jednak nie jest przesadą, że poza budżetem znalazły się wydatki sięgające 300 mld zł?

W 2010 r. poza budżetem był dług o wartości ok. 5 proc. PKB, dzisiaj jest 12 proc. Ale przeszliśmy największe kryzysy od dekad, które wymagały szybkiej odpowiedzi. Naprawdę trudno sobie wyobrazić przechodzenie w tej sytuacji procedur nowelizacji budżetu. To powodowałoby, że te działania byłyby mniej skuteczne, często spóźnione. Wydaliśmy tyle, ile wynosi średnia dla UE, a osiągnęliśmy dwa razy lepsze efekty. Nie wyobrażam sobie realizacji programu tarczy finansowej w sześć tygodni w administracji publicznej. Zbudowaliśmy zespół 500 osób, który w tym czasie stworzył system zintegrowany z 17 bankami, z administracją skarbową, z ZUS-em, uzyskaliśmy zgody Komisji Europejskiej, przygotowaliśmy dokumentację, no i pozyskaliśmy finansowanie. Nie ma w historii Polski programu tej skali, zrealizowanego w ten sposób w tak krótkim czasie.

Nie ma pan poczucia, że pieniądze wydane w ramach tarcz zostały zmarnowane, bo potem przyszedł Polski Ład, który uderzył w firmy, a dzieła dokończyły szalone zwyżki cen energii i kosztów prowadzenia biznesu? W efekcie dziesiątki tysięcy firm padły, inne zawiesiły działalność.

Przechodzimy przez spowolnienie gospodarcze, ale uniknęliśmy recesji. Jesteśmy po serii olbrzymich szoków, które wpłynęły negatywnie na nasze życie. Ale wychodzimy z nich z tarczą i w kondycji znacznie lepszej niż zdecydowana większość krajów UE.

Wystarczy przejść się ulicami miast, by zobaczyć mnóstwo pozamykanych sklepów, punktów usługowych i gastronomicznych.

Rzeczywiście, w pierwszym półroczu wzrosła liczba upadłości, zwłaszcza w sektorze usług. Problemem jest presja płacowa i dostępność pracowników. Ale już w trzecim kwartale tego roku liczba upadłości maleje. Wyniki sektora przedsiębiorstw są od trzech lat rekordowe. Wśród firm, które skorzystały z tarcz finansowych, liczba upadłości jest znikoma, poniżej błędu statystycznego. Wychodzimy z tych kryzysów ze zdrowymi fundamentami, ze zdrowym sektorem przedsiębiorstw, który ma niższy dług niż przed pandemią, ze zdrowym sektorem gospodarstw domowych. Dochody realne obywateli pomimo inflacji wzrosły. W kolejnych latach mamy realną perspektywę pełnej stabilizacji i szybszego wzrostu.

Paweł Borys jest prezesem Polskiego Funduszu Rozwoju. Wcześniej zarządzał programami emerytalnymi dla polskich instytucji finansowych, takich jak Narodowy Bank Polski czy GPW. Pracował też m.in. w Grupie Deutsche Bank, w DWS TFI, a także jako dyrektor zarządzający w PKO BP. W 2013 r. został uznany za jednego z najlepszych polskich menedżerów przed czterdziestką (według magazynu „Sukces”). ∑

Finanse
Najwięksi truciciele Rosji
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Finanse
Finansowanie powiązane z ESG to korzyść dla klientów i banków
Debata TEP i „Rzeczpospolitej”
Czas na odważne decyzje zwiększające wiarygodność fiskalną
Finanse
Kreml zapożycza się u Rosjan. W jeden dzień sprzedał obligacje za bilion rubli
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Finanse
Świat więcej ryzykuje i zadłuża się. Rosną koszty obsługi długu