Sekretarz skarbu USA Timothy Geithner stwierdził nawet, że choć zaplanowany na ten rok poziom deficytu jest „nie do utrzymania”, to jego zdaniem pomoże on gospodarce w wyjściu z recesji. Biały Dom i Kongres wydają bowiem setki miliardów dolarów na programy stymulujące. Analitycy podkreślają jednak, że tak wysokie zadłużenie jest „przerażające”.

Od początku roku budżetowego – czyli od października 2009 r. – deficyt federalny osiągnął 651,6 mld dol. wobec 589,8 mld dol. rok wcześniej. Wiele wskazuje więc na to, że spełnią się prognozy i w tym roku budżetowym administracja Baracka Obamy odnotuje 1,56 bln dol. deficytu. Za poprzedni rok wyniósł on rekordowe 1,4 bln dol.

Nadmierne wydatki spędzają też sen z powiek rządzącym w Europie. Plany ograniczania wydatków gorączkowo przygotowują Grecy, Hiszpanie i Portugalczycy, którzy są typowani jako liderzy na liście państw zagrożonych ogłoszeniem niewypłacalności. Jednak o zaciskaniu pasa mówią też mocarstwa ekonomiczne. Grupa 20 brytyjskich ekonomistów, w tym czterech byłych członków rady polityki pieniężnej Banku Anglii, ostrzegła rząd, iż ożywieniu gospodarki zaszkodzi brak wiarygodnego planu redukcji deficytu budżetowego. Rząd Partii Pracy zakłada, że deficyt 178 mld funtów zostanie zmniejszony o połowę w okresie czterech lat.

Stanem finansów publicznych państw członkowskich zaniepokoiła się Komisja Europejska. W specjalnym raporcie ostrzegła nawet Węgry, że uwzględniając 40-proc. wykonanie deficytu budżetowego po lutym rządowi może nie udać się ambitny plan obniżenia go w tym roku do 3,8 proc. z 4,5 proc. PKB w 2009 r. – Z reguły jest tak, że w ciągu 12 – 15 miesięcy po kulminacyjnym punkcie kryzysu stan finansów publicznych jeszcze się pogarsza – mówi Michał Dybuła, ekonomista BNP Paribas. – Także polski rząd prognozuje, że w tym roku nasz deficyt finansów publicznych będzie bliski 7 proc. PKB z 2009 r.