Rozmiary zjawiska zarysował Departament Bezpieczeństwa Gospodarczego w rosyjskim Ministerstwie Spraw Wewnętrznych (MWD). W 2009 r. wykryto w Rosji 4300 przypadków łapownictwa. Najwięcej przypadków dotyczyło Moskwy. Największa kwota to 1,7 mln dol.
Dane oficjalne to jednak wierzchołek góry lodowej. Rosjanie tak się przyzwyczaili, że bez koperty nic w swoim kraju nie załatwią, że nazywają je wydatkami domowymi. Płacą, gdy chcą dostać lepszą pracę, zdać na uczelnię, umieścić dziecko w przedszkolu czy lepszej szkole, dostać kredyt w banku lub rodzić bez bólu.
[wyimek][b]766 dol.[/b] wynosiła przeciętna łapówka w Rosji w 2009 r.[/wyimek]
Jak podaje agencja Nowossti, co drugi Rosjanin przyznaje się, że choć raz w życiu dał łapówkę. Najczęściej dostają je pracownicy służby zdrowia (51 proc. wszystkich), inspekcja drogowa (31 proc.) oraz urzędnicy oświaty (20 proc.).
Osobną kategorię stanowią łapówki w biznesie. Tu i rozmiar, i skala są dużo większe. W styczniu głośno było o aresztowaniu śledczego Andrieja Griwcowa. Został on oskarżony o wzięcie rekordowej łapówki – 15 mln dol., od szefa koncernu Rosenergomasz za odstąpienie od pociągnięcia do odpowiedzialności i zatuszowanie śledztwa w sprawie przestępstw gospodarczych o dużej skali.