Rz: Eksporterzy narzekają na zbyt silne tempo umocnienia złotego. Rzeczywiście w ostatnim okresie polska waluta bardzo szybko drożeje. Co by im pan odpowiedział?
prof. Dariusz Filar: Nie mam poczucia, żeby kurs w tej chwili stanowił zasadniczą blokadę dla wzrostu gospodarczego. Szacunki fundamentalnego kursu równowagi robione w NBP, czyli takiego, który odzwierciedla fundamenty polskiej gospodarki, nie wskazują na drastyczne odchylenia kursu od tego poziomu. Mocny złoty jest w znacznym stopniu kluczem do ograniczenia inflacji. Zdaję sobie sprawę, że są takie działy gospodarki, gdzie przedsiębiorstwa są zorientowane wyłącznie na eksport. Ale jest też część przedsiębiorstw, które eksportując, jednocześnie importują komponenty do produkcji, i te przy mocnym kursie znakomicie sobie radzą. Gdyby popatrzeć na to, które przedsiębiorstwa najbardziej protestują przeciw kursowi, to jest to bardzo specyficzna i relatywnie wąska grupa. Rada musi działać w interesie równowagi całej gospodarki, a nie promować interesy określonej grupy przedsiębiorstw.
Jak pan w takim razie interpretuje ostatnie bardzo złe dane o produkcji przemysłowej? Wzrost wyniósł zaledwie 0,9 proc. rok do roku, najmniej od maja 2005 r.
Te dane są rzeczywiście niższe od oczekiwanych. Brałbym pod uwagę nie tyle to, że w marcu były dwa dni robocze mniej niż przed rokiem, ile to, że były również święta wielkanocne i bardzo wielu Polaków zdecydowało się na dłuższy wypoczynek. To jest przejawem poprawiania się kondycji finansowej społeczeństwa. Na tym tle jestem skłonny traktować wyniki przemysłu w marcu jako przejściowe odchylenie od trendu, a nie zmianę w trendzie. Bardzo ważne jest, że produkcja przemysłowa w całym pierwszym kwartale wzrosła o 8,5 proc., co daje podstawy do szacowania 6 proc. wzrostu PKB.
Czyli podtrzymuje pan zdanie o potrzebie dalszych podwyżek stóp procentowych?