Towarzystwa emerytalne nie mają większego problemu z tym, by osiągać bieżące zyski, czyli ich właściciele już do nich nie dokładają. W ubiegłym roku branża zarobiła 688 mln zł. Jednak akcjonariusze tylko pięciu towarzystw: ING, CU, AIG, PZU oraz Generali, mogą odetchnąć. Na koniec ubiegłego roku po ośmiu latach działalności ich biznes emerytalny osiągnął próg rentowności.
Z wyliczeń „Rz” wynika, że wartość ich kapitałów własnych razem z wypłaconymi już dywidendami przekroczyła kwoty zainwestowane dotychczas przez akcjonariuszy. Zdecydowanie wybijają się pod tym względem dwa największe towarzystwa.
Łączna wysokość kapitałów i wypłaconych akcjonariuszom PTE dywidend (3,76 mld zł) jest o ponad 600 mln zł wyższa niż inwestycje dokonane dotychczas przez właścicieli towarzystw – nieco ponad 3 mld zł. Jednak właściciele większości towarzystw jeszcze będą musieli zaczekać na wyłożone pieniądze. Zwłaszcza dotyczy to Nordei czy Warty.
– To zwrot nominalny kapitału. W porównaniu z innymi sektorami rynku finansowego nie jest to oszałamiająca rentowność – uważa Andrzej Sołdek, prezes PTE PZU. – Trzeba bowiem pamiętać, że zainwestowany kapitał powinien osiągać stopę zwrotu. Bezpieczna to 6 – 10 proc. rocznie – zaznacza.
Zysk z kapitału osiągają zaledwie dwa największe towarzystwa, czyli CU i ING. Poza tym dochodzi jeszcze jedna kwestia. – Między PTE są spore różnice, jeśli chodzi o metody księgowania wydatków związanych z akwizycją – tłumaczy Piotr Pindel, członek zarządu Generali PTE. – Niektóre rozliczają te koszty od razu, inne rozkładają je w czasie. A to ma wpływ na wysokość kapitałów własnych towarzystw. Jeśli bowiem koszty te są rozliczane od razu, kapitał się zmniejsza – dodaje. W naszych wyliczeniach nie braliśmy tego czynnika pod uwagę.