Młodym przedsiębiorcom milion nie wystarcza

Rozmowa z Joanną Heidtman, socjologiem i psychologiem biznesu z Uniwersytetu Jagiellońskiego

Aktualizacja: 19.07.2008 08:01 Publikacja: 19.07.2008 04:29

Joanna Heidtman

Joanna Heidtman

Foto: Rzeczpospolita

RZ: Nad Wisłą szybko przybywa milionerów. Jak Polacy reagują na to zjawisko?

Joanna Heidtman: Mamy do czynienia z uprzeciętnieniem pojęcia milionera. Jest to konsekwencją faktu, że ów przysłowiowy „pierwszy milion”, który dawniej był czymś nieomal mitycznym, stał się względnie łatwy do zdobycia. Zmieniły się również realia gospodarcze. Współcześnie można wzbogacić się, mając pomysły bez kapitału, podczas gdy dawniej robiło się pieniądze, mając kapitał bez pomysłów. Ilustruje to przykład twórców firmy Google. Ponadto polskie społeczeństwo przeszło już fazę pogodzenia się z gospodarką wolnorynkową, a więc również z nierównościami majątkowymi, które są jej integralnym składnikiem. Nastąpiła także zmiana pokoleniowa. Młodzi ludzie, wyrośli w warunkach kapitalizmu, dużo łatwiej niż ich rodzice godzą się z faktem rozwarstwienia dochodów.

W latach 90. popularna była opinia, że pierwszy milion trzeba ukraść.

Zła sława pierwszego miliona już przeminęła. Jest on dziś bowiem dla wielu osób w zasięgu ręki. Zaszły również istotne zmiany gospodarcze i kulturowe. Kultura oparta na statusie dziedziczonym ustąpiła kulturze opartej na statusie uzyskanym. Oznacza to, że nie pochodzenie z bogatej rodziny, lecz własna praca jest dziś źródłem bogactwa.

Czy bycie milionerem jest w Polsce powodem do dumy?

W coraz większym stopniu. Młodym przedsiębiorcom milion już nie wystarcza. Kiedy go zdobędą, pracują na następny. Chcą być coraz lepsi w biznesie, stawiają sobie kolejne, bardziej ambitne cele. Pieniądz nie jest dla nich jednak wartością samą w sobie. Zarabianie traktują jak wyzwanie i samorozwój. Stąd często porzucają dochodowe przedsięwzięcie tylko po to, żeby zająć się czymś nowym.

Pojawia się jednak problem solidarności społecznej. Czy polscy krezusi są skorzy do dzielenia się swoim bogactwem z biedniejszymi od siebie?

U nas taka solidarność nie istnieje. Co innego na Zachodzie, na przykład w Stanach Zjednoczonych. Tam bogacze bardzo chętnie dzielą się swoim dobrobytem. Popierają także mechanizmy redystrybucji dochodów. Świadczy o tym list multimiliarderów do prezydenta Busha z 2007 roku, w którym prosili go o utrzymanie podatku spadkowego. W Polsce taka inicjatywa byłaby nie do pomyślenia. Dużą część odpowiedzialności za ten stan rzeczy ponosi niechętne wobec przedsiębiorczości państwo. Sądzę, że powinniśmy się zastanowić, co trzeba zrobić, aby polscy milionerzy chcieli być solidarni.

RZ: Nad Wisłą szybko przybywa milionerów. Jak Polacy reagują na to zjawisko?

Joanna Heidtman: Mamy do czynienia z uprzeciętnieniem pojęcia milionera. Jest to konsekwencją faktu, że ów przysłowiowy „pierwszy milion”, który dawniej był czymś nieomal mitycznym, stał się względnie łatwy do zdobycia. Zmieniły się również realia gospodarcze. Współcześnie można wzbogacić się, mając pomysły bez kapitału, podczas gdy dawniej robiło się pieniądze, mając kapitał bez pomysłów. Ilustruje to przykład twórców firmy Google. Ponadto polskie społeczeństwo przeszło już fazę pogodzenia się z gospodarką wolnorynkową, a więc również z nierównościami majątkowymi, które są jej integralnym składnikiem. Nastąpiła także zmiana pokoleniowa. Młodzi ludzie, wyrośli w warunkach kapitalizmu, dużo łatwiej niż ich rodzice godzą się z faktem rozwarstwienia dochodów.

Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Materiał Promocyjny
BaseLinker uratuje e-sklep przed przestojem
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Finanse
Minister finansów Andrzej Domański: Stopy w Polsce są jednymi z najwyższych w Europie
Finanse
Rynki znów nie przestraszyły się irańskich rakiet
Finanse
Izraelska inwazja na Liban nie wstrząsnęła rynkami. Ropa tanieje
Finanse
Biura rodzinne zarządzają 5,5 bln dol. najbogatszych rodzin świata