– Co roku firmy kupują w Polsce 170 tys. aut. Średnia cena takiego samochodu to 72 tys. zł. Można więc założyć, że z tytułu VAT od służbowych aut budżet państwa wzbogaca się co roku o 1,8 mld zł – mówi Wojciech Drzewiecki z Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar.
Drzewiecki uważa, że po zniesieniu VAT te same pieniądze wpłynęłyby do państwowej kasy z innych źródeł. – Auto kupione w salonie musi być legalnie serwisowane. Zarabiałyby więc serwisy, które płacą podatki – podaje przykład Drzewiecki. – Poza tym po trzech latach firma z reguły sprzedaje samochód. Wtedy płaciłaby podatek od jego aktualnej wartości.
Samar przekonuje, że zniesienie VAT od aut dla firm miałoby też swoje konsekwencje dla osób fizycznych. Sprzedawane przez firmy samochody byłyby bowiem bardziej atrakcyjne od tych sprowadzanych dziś z zagranicy. Na importowane pojazdy Polacy wydają 23 mld zł rocznie. – Po zniesieniu VAT do budżetu wpływałyby podobne kwoty, a na drogach zrobiłoby się bezpieczniej – podsumowuje Drzewiecki.
Z taką argumentacją nie bardzo zgadza się wiceminister finansów Maciej Grabowski. – Taka zmiana nie byłaby neutralna dla budżetu – uważa. – Chcemy zmienić przepisy ustawy o VAT w tym zakresie, ale musimy brać pod uwagę interes państwa i dbać o wpływy, zwłaszcza teraz – wyjaśnia.
Wiceminister przyznaje, że rozważane są różne koncepcje i w zależności od tego, którą z nich zaakceptuje Unia Europejska, resort przygotuje zmiany.