To, co spotkało meksykańską turystykę w ostatnich dwóch tygodniach, można śmiało nazwać katastrofą. Turyści, którzy przebywali w Meksyku podczas wybuchu epidemii, wracali do swoich krajów z grypą, która jawiła się jako bardzo zaraźliwa. Świat obiegły zdjęcia ludności w chirurgicznych maskach - rodem z katastroficznych filmów science fiction.
Odzyskiwanie zaufania do Meksyku jako bezpiecznego miejsca do spędzenia wakacji może trwać bardzo długo. Rząd obliczył, że straty wynikające z zaniknięcia ruchu turystycznego byłyby zbyt bolesne dla gospodarki tego kraju w długim okresie, dlatego przeznaczył 450 mln dolarów na kampanię mającą przyciągnąć zwiedzających. Władze Meksyku skoncentrują się na takich działaniach, jak udzielanie kredytów hotelom i liniom lotniczym, obniżanie opłat portowych i lotniskowych czy umożliwianie firmom turystycznym dokonywania zwolnień podatkowych.
Branża turystyczna nie czeka już nawet na doniesienia WHO dotyczące zagrożenia pandemią grypy. Sieć hoteli AM Resorts ogłosiła „gwarancję braku grypy” w 10 z 11 hoteli. Sieć zafunduje darmowe wakacje każdemu, kto zarazi się wirusem H1N1 podczas pobytu w miejscowościach, w których znajdują się te hotele. Sieć oferuje również znaczne obniżki cen usług – od 37 do 55 proc.
W Meksyku zanotowano około 1360 przypadków zachorowań na grypę A/H1N1 i 45 zgonów. Jednak miażdżąca większość z nich skoncentrowana jest w mieście Meksyk i jego przedmieściach. Wybrzeża Pacyfiku lub Morza Karaibskiego wydają się więc dość bezpiecznymi miejscami na tani wakacyjny odpoczynek.
[ramka]Turystyka zagraniczna przyniosła Meksykowi w ubiegłym roku aż 13,3 mld dolarów, co stanowi 8 proc. PKB. [/ramka]