Aleksander Szczygło, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, uznał, że z tego powodu bezpieczeństwo zdrowotne Polaków nie będzie dostateczne. Szczygło poprosił prezesa NFZ Jacka Paszkiewicza o informacje na temat stanu finansowania publicznej ochrony zdrowia. W przesłanym do BBN piśmie Paszkiewicz pisze, że zapaść w finansowaniu publicznej ochrony zdrowia w 2010 r. się pogłębi. W porównaniu z 2009 r. środki publiczne, jakie otrzyma NFZ, zostaną zmniejszone o 2,71 proc., czyli o ponad 1,5 mld zł.
Pieniędzy może zabraknąć m.in. na leczenie pacjentów, którzy w bieżącym roku nie uzyskają dostępu do usług medycznych finansowanych przez NFZ. W związku z tym już teraz fundusz proponuje szpitalom kontrakty opiewające na kwoty średnio o 15 proc. niższe niż w 2009 r. Na przykład plan finansowy NFZ dla oddziału lubelskiego przewiduje na 2010 r. budżet niższy o ponad 100 mln zł od tegorocznego. W skali całego kraju wpływy NFZ ze składek – jak się obecnie szacuje – mają być niższe o prawie 2 mld zł. Pierwotnie szacowano je na 54,5 mld zł, a wyniosą zapewne 52,6 mld zł.
– Mamy trudną sytuację gospodarczą, co wpływa na finanse ZUS, KRUS i NFZ – wyjaśnia prof. Jerzy Osiatyński z PAN. – W skali całego kraju potrzeby pożyczkowe wrosną w przyszłym roku do 105 mld zł i to rzeczywiście budzi niepokój, tyle że nie jest to zmartwienie BBN, ale ministra finansów.
Marek Borowski z SdPl przypomina, że Donald Tusk zapowiedział już konieczność podniesienia składki zdrowotnej o 1 pkt proc. – To był dobry sposób na zwiększenie wpływów na czas spowolnienia, ale premier się z niego wycofał – mówi Borowski. Poseł wylicza, że Polska wydaje na publiczną służbę zdrowia mniej niż 5 proc. PKB, co plasuje nas na końcu listy w Europie. Niższy plan NFZ na 2010 r. spowoduje, że kolejki w szpitalach jeszcze bardziej się wydłużą.