Estonia spełnia wszystkie kryteria wspólnej waluty i gotowa jest na przyjęcie euro 1 stycznia 2011 r. – Pokazała zaufanie do euro. Widzimy, że ciągle jest kolejka do wejścia, a nie do wyjścia – mówił wczoraj Oli Rehn, unijny komisarz ds. gospodarczych i polityki pieniężnej. Teraz Estonia potrzebuje jeszcze zgody Europejskiego Banku Centralnego i obecnych członków strefy euro.

Polska i pozostałe kraje: Bułgaria, Czechy, Litwa, Łotwa, Węgry, Rumunia i Szwecja, nie spełniają na razie warunków. Poza strefą euro są też Wielka Brytania i Dania, ale one – w przeciwieństwie do wcześniej wymienionych – wynegocjowały dla siebie wyjątek i nie muszą wchodzić do strefy euro.

Polska musi przyjąć wspólną walutę, ale nie jest formalnie określone, do kiedy ma to nastąpić. Minister finansów powiedział w Radiu Zet, że kalendarz wchodzenia Polski do strefy euro jest budowany, ale "on nie jest priorytetem". Jacek Rostowski powtórzył, że możliwe jest przyjęcie unijnej waluty w 2015 r. – Już od dłuższego czasu mówimy bardzo jasno, że do strefy euro się nie spieszymy. Trzeba umieć elastycznie reagować na różne sytuacje – zastrzegł. Przyznał, że to lepiej, iż obecnie nie jesteśmy w strefie euro. Porównał ją do remontowanego domu. – Za te kilka lat, jak strefa euro będzie wzmocniona, pomalowana, już błyszcząca, będziemy mogli do niej spokojnie się wprowadzić – podkreślił Rostowski.

Na razie i tak nie mielibyśmy szans, żeby przyjąć euro. Spełniamy tylko jeden warunek – nasz dług publiczny wyniósł w 2009 r. 51 proc. PKB wobec dopuszczalnych 60 proc. PKB. Ale wszystkie pozostałe wskaźniki – deficyt sektora finansów publicznych, inflacja i długoterminowa stopa procentowa – są zbyt wysokie. Ponadto złoty nie spełnia warunku dwuletniej obecności w Europejskim Mechanizmie Kursowym, który ogranicza wahania waluty krajowej wobec euro. Wreszcie ani ustawa o NBP, ani konstytucja nie gwarantują wymaganej w UE niezależności banku centralnego i nie zapewniają zgodności prawnej z regulacjami strefy euro.

Choć Bruksela cieszy się z kolejnego państwa w strefie euro, to jednak niektórzy ekonomiści mają wątpliwości, czy strefa euro przetrwa w obecnym kształcie. O możliwości jej rozpadu powiedział m.in. Nouriel Roubini, amerykański ekonomista, słynny z tego, że przewidział kryzys, wieszcząc w 2006 r. krach na amerykańskim rynku nieruchomości. – Grecja i pozostali maruderzy strefy euro mogą być wkrótce zmuszeni do jej opuszczenia. To może być jedyny sposób, aby doprowadzić do ożywienia gospodarczego w tych krajach – powiedział Roubini w rozmowie z agencją Bloomberga. Nie wierzy, że Grecja może w szybkim tempie ograniczyć deficyt sektora finansów publicznych, czego żąda Bruksela i na co liczą inwestorzy. – Zmniejszenie deficytu w Grecji z 13 do 3 proc. PKB to dla mnie misja niemożliwa – stwierdził ekonomista.