Wstępne szacunki strat spowodowanych przez pierwszą falę powodziową mówią o 10 mld zł. Trzynaście lat temu woda zabrała majątek wart blisko 13 mld zł. Jednak obecny bilans ciągle pozostaje otwarty. Jeśli druga fala przyniesie choć w części takie straty jak pierwsza, mogą one sięgnąć 1 proc. PKB, czyli blisko 14 mld zł (to szacunki „Rz” będące średnią prognoz pięciu ekonomistów).
– Mieliśmy nadzieję, że uda się podliczyć straty do końca czerwca, aby mieć podstawy do wystąpienia o odszkodowania, tymczasem to, co się dzieje w tym momencie, pewnie wydłuży cały proces – mówi Joanna Sieradzka, rzecznik wojewody małopolskiego. – Cała wschodnia ściana województwa jest zalana, ale hydrolodzy przewidują, że fala na Wiśle będzie mniejsza niż poprzednia. Trudno jednak ocenić, jakie wywoła ona skutki. Do kolejnego zalania przygotowują się powodzianie, których dobytek już raz znalazł się pod wodą.
Genowefa Kaśków, współwłaścicielka firmy Kamo w Brzegu w województwie opolskim, wyliczyła, że w wyniku pierwszego uderzenia straciła majątek wart 1,2 mln zł. – Zalało nam frezarki, tokarki, maszyny rolnicze – mówi „Rz” Kaśków. – To urządzenia nie do uratowania, a dodatkowo od dwóch tygodni nie jesteśmy w stanie uruchomić na nowo produkcji. Na wypłaty dla załogi musieliśmy pożyczyć pieniądze. Teraz przenosimy wszystko wyżej, bo grozi nam druga fala.
[srodtytul]Produkcja aut stanęła[/srodtytul]
Straty poniosły też duże fabryki. Fiat Auto Poland przez powódź nie wyprodukował 9,2 tys. aut. – Nie chcemy jednak wyliczać, ile to jest w złotówkach, bo mamy nadzieję, że uda nam się wszystko nadrobić – wyjaśnia Bogusław Cieślar, rzecznik firmy. – Fabryka stała przez cztery dni, chcemy to odpracować w soboty i w nadgodzinach.