Nie jest to jednak dowód na siłę unijnej gospodarki, tylko wynik opóźnienia europejskiego cyklu koniunkturalnego względem amerykańskiego. UE także czeka więc spowolnienie, tym bardziej że w 2011 r. zaczną być odczuwalne skutki restrykcyjnej polityki fiskalnej – tłumaczy van Ark. Conference Board publikuje popularne wskaźniki zaufania konsumentów do gospodarki i wskaźniki wyprzedzające koniunktury.

Prognozy CB dla gospodarki USA i europejskiej są stosunkowo pesymistyczne. Pierwsza w II połowie roku ma się rozwijać w tempie 1,5 – 2 proc., podczas gdy ekonomiści średnio oczekują, że będzie to ok. 2,7 proc. PKB strefy euro powiększy się zaś w tym roku o 0,8 – 1 proc., w porównaniu ze średnimi prognozami na poziomie 1,2 proc. Van Ark nie wierzy jednak, aby któremuś z tych regionów groził nawrót recesji.

Wykładowca Uniwersytetu w Groningen ostrzega, że z niemrawym tempem wzrostu gospodarczego trzeba się pogodzić, rządy bowiem nie mogą mu w żaden sposób zaradzić. – Łatwiej uporać się z recesją, bo można się uciec do pakietów stymulacyjnych, aby pobudzić popyt. Gdy jednak gospodarka jest w fazie ekspansji, nawet tak wolnej jak obecnie, te metody nie działają. – Gospodarka musi sama uporać się ze swoimi strukturalnymi problemami. To zajmie dużo czasu. Ale gdyby rząd chciał interweniować, zaburzyłoby to tylko alokację kapitału i efektywność gospodarki – tłumaczy.

Także banki centralne mają związane ręce, kredyt bowiem już dziś jest niepokojąco tani. – To oznacza niską stopę zwrotu z kapitału, a to z kolei osłabia bodźce do inwestowania w technologię i innowacje. Uważam, że należy powoli przywracać warunki, w których czynniki produkcji będą odpowiednio wynagradzane, czyli kapitał będzie coś wart – mówi van Ark, odnosząc się do żywej, zwłaszcza w USA, debaty, czy rząd lub Fed powinny wesprzeć słabnące ożywienie gospodarcze.

[i][link=http://www.parkiet.com/artykul/12,956357.html " target="_blank"]Wywiad z Bartem van Arkiem w weekendowym wydaniu „Parkietu”[/link][/i]