3433 zł – tyle w lipcu wyniosła przeciętna płaca w firmach, gdzie pracuje ponad dziewięć osób. Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że płace wzrosły w ciągu roku o 2,1 proc (realnie są prawie na takim samym poziomie, bo jest to wzrost o 0,1 proc.).

Wynagrodzenie bez wypłat z zysku wyniosło w lipcu nieco ponad 3419 zł i było to o 2,5 proc. więcej niż rok temu. Te dane nieco zaskoczyły negatywnie analityków, którzy spodziewali się wyraźniejszego wzrostu płac (o ok. 3,5 proc. w skali roku). Część z nich uważa, że brak presji płacowej wynika z sezonu urlopowego i z tego, że mniej osób – pomimo prac sezonowych – zarabia w systemie akordowym. Inni zwracają uwagę na to, że wciąż postulaty płacowe ogranicza wysoka stopa bezrobocia. Bez pracy jest 11,3 proc. wszystkich dorosłych, zdolnych do zatrudnienia.

– Spodziewamy się stabilizacji bezrobocia w ciągu najbliższych miesięcy, a to oznacza, że płace nie powinny rosnąć nominalnie więcej niż ok. 3 – 4 proc. w skali roku – uważa Adam Czerniak, ekonomista Invest Banku. Przypomina, że sektor publiczny zastanawia się nad zwolnieniami, a to i zapowiedź zamrożenia płac w sferze budżetowej nie powinno windować wynagrodzeń w górę.

Za to dane o wzroście zatrudnienia były zgodne z oczekiwaniami ekonomistów. W lipcu było ono wyższe o 1,4 proc. niż przed rokiem i o 0,3 proc. większe niż w czerwcu – wyniosło prawie 5 milionów 350 osób.

Wyhamowanie wzrostu wynagrodzeń, choć przyjmowane z rezerwą przez konsumentów, ma dobry wpływ na niską presję inflacyjną. Dlatego ekonomiści oczekują, że RPP podniesie stopy procentowe najwcześniej w październiku.