Po dziesięciu miesiącach roku w kasie państwa znalazło się już 82,1 proc. zaplanowanych dochodów. Wydatki sięgnęły 81,7 proc. planu. Oznacza to, że z podatków i innych źródeł państwo zarobiło 204,4 mld zł, a wydało 246,2 mld zł. Tak więc na koniec października deficyt państwa wyniósł 41,8 mld zł.
W całym roku ma sięgnąć 52,2 mld zł, jednak resort finansów już w sierpniu podał, że może być niższy. Wiceminister finansów Hanna Majszczyk poinformowała, że to na razie wstępne szacunki, jednak nic nie zagraża niższemu wykonaniu w całym 2010 roku.
– Istnieje zbyt duża niepewność co do poziomu wpływów z podatków dochodowych, dlatego też minister finansów permanentnie, od kilku miesięcy, blokuje wydatki państwa – uważa Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu. Skutek jest taki, że w październiku deficyt zwiększył się zaledwie o 2 mld zł.
Zdaniem ekonomisty oszczędności są konieczne, ponieważ z jego wyliczeń wynika, że wpływy z podatków dochodowych będą o 9 – 10 mld zł niższe (połowa z tego przypadnie na państwową kasę, reszta zaś na samorządy). Sytuację zaczynają ratować podatki pośrednie – wizja podwyżki stawki podatku VAT o 1 pkt proc. przyczyniła się do przyspieszenia konsumpcji. – Skutek może być taki, że wpływy z podatków pośrednich będą o 6 – 7 mld zł wyższe od zaplanowanych – szacuje Jankowiak.
W obniżenie deficytu do 48,3 mld zł nie wierzy prof. Andrzej Wernik z Akademii Finansów. W jego opinii być może będzie on niższy, ale góra o 2 mld zł. – Nie sądzę, aby udało się uzyskać z podatków pośrednich dochody wyższe aż o 4 mld zł, jak wyliczył resort finansów – wyjaśnia prof. Wernik. – Moim zdaniem można liczyć co najwyżej na 3 mld zł ekstra. Niższe będą też wpływy z PIT – o 1 – 1,5 mld zł.