Europa dwóch prędkości staje się faktem, a Polska ryzykuje wypadnięciem z głównego nurtu. Unijny szczyt zdecydował wczoraj o szybszej integracji strefy euro. Autorami pomysłu są Angela Merkel i Nicolas Sarkozy. – Chcemy zawrzeć „pakt konkurencyjności” i pokazać jasno, że nasza współpraca polityczna staje się coraz bliższa – powiedziała kanclerz Niemiec Angela Merkel.
Chodzi o zbliżenie 17 państw strefy euro w polityce gospodarczej, które przyczyni się do większej konkurencyjności. Niemcy w ten sposób zmuszą innych do reform na swój wzór, dzięki czemu Angeli Merkel łatwiej będzie wytłumaczyć podatnikom, że powinni płacić na bankrutów. – Jest to do pewnego stopnia rewolucyjne – przyznał przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy. A Jose Barroso, szef Komisji Europejskiej, wyraźnie stwierdził, że współpraca między krajami strefy euro obejmie dziedziny do tej pory zarezerwowane dla kompetencji narodowych i doprowadzi do daleko idącej integracji.
[wyimek]24,4 proc. to różnica w podatku płaconym przez firmy we Francji i na Cyprze[/wyimek]
Merkel i Sarkozy wystąpili do Van Rompuya, aby zwołał szczyt strefy euro 4 lub 11 marca, na którym te państwa opracują podstawy zacieśnionego sojuszu. Pozostaje opcja doproszenia innych, ale w jakiej formule – nie wiadomo. Raczej nie na szczyty strefy euro. – Do strefy euro Polska nie należy, więc nie należy tworzyć pewnych oczekiwań – powiedział dziennikarzom Mikołaj Dowgielewicz, wiceminister spraw zagranicznych odpowiedzialny za UE. Jak mówią dyplomaci, w Brukseli być może najpierw zbiorą się przywódcy strefy euro, którzy uzgodnią zasady funkcjonowania paktu, a potem do sali obrad zostaną doproszeni szefowie innych rządów.
Polska od wielu miesięcy protestowała przeciw większej integracji strefy euro i naciskała, aby wszystkie decyzje dotyczące reformy zarządzania gospodarczego były podejmowane w gronie 27 państw. Według unijnych dyplomatów w czasie dyskusji przywódców Tusk był jednym z tych, którzy wyrażali niezadowolenie z formy niemiecko-francuskiej propozycji. Wieczorem premier w ogóle nie chciał rozmawiać z polskimi dziennikarzami, patrząc wymownie na zegarek. Jeszcze rano, przed rozpoczęciem szczytu, premier Donald Tusk bagatelizował propozycję francusko-niemiecką. – Tak naprawdę to jest konflikt np. między Niemcami a Grecją, bo to jest kwestia w obrębie strefy euro, kto za kogo płaci, kto ma większą dyscyplinę, kto jest bardziej odpowiedzialny – mówił Tusk.