Wprowadzenie trzech nowych ustaw o rynku energii ma przynieść odbiorcom indywidualnym oszczędności na poziomie 1 mld zł, a łączne korzyści sięgną 2 mld zł. Część tych pieniędzy „zostanie skierowana do technologii wymagających większego wsparcia". Na tym rozwiązaniu skorzystać ma przede wszystkim fotowoltaika, czyli produkcja energii elektrycznej ze słońca. Zostanie także wprowadzone wsparcie za produkcję ciepła z odnawialnych źródeł.
Ministerstwo Gospodarki skierowało wczoraj do konsultacji społecznych projekty nowych ustaw: o energii elektrycznej, o gazie i o odnawialnych źródłach energii. Główne oszczędności ma przynieść prawo o odnawialnych źródłach energii, które wejdzie w życie w lipcu 2012 roku. Ograniczy ono od 2015 r. wsparcie dla 90 proc. produkcji zielonej energii, przez co powinna ona być tańsza. – Dotychczas cały czas rosły opłaty zastępcze za zieloną energię i rosły obciążenia dla odbiorców końcowych. Teraz od tego odchodzimy – zapowiedział Tomasz Dąbrowski, dyrektor Departamentu Energetyki w Ministerstwie Gospodarki.
Obecnie każdy producent zielonej energii dostaje ok. 470 zł za megawatogodzinę, z czego 280 zł to cena certyfikatu. Ministerstwo Gospodarki wprowadzi współczynnik redukcji certyfikatów. Z przekazanych informacji wynika, że certyfikaty dla farm wiatrowych zostaną zredukowane o około jedną czwartą. O 30 proc. może zmaleć wsparcie dla energii powstającej przez spalanie biomasy w elektrowniach węglowych. Zielone certyfikaty stracą całkowicie elektrownie oddane do użytku przed 1997 rokiem. Najbardziej straci na tym grupa energetyczna Energa, która posiada hydroelektrownię we Włocławku.
– Wprowadzenie nowych regulacji może oznaczać przełom dla energetyki słonecznej. Na dachach polskich domów można zainstalować nawet kilka milionów instalacji do produkcji energii elektrycznej ze słońca – ocenia prof. Krzysztof Żmijewski, szef społecznej rady narodowego programu redukcji emisji.
Na chętnych do produkcji własnej energii mają czekać zachęty. Po pierwsze, nie będą musieli prowadzić działalności gospodarczej, jak to przewiduje obecne prawo. Po drugie, będą mogli dostać dotacje na pokrycie 25 proc. wartości takich inwestycji, maksymalnie 10 tys. zł. Producenci tej energii nie będą jednak mogli wytwarzać jej więcej niż dla zapewnienia 30 proc. swoich potrzeb. Mikroinstalacje będą też musiały zostać przyłączone do sieci elektroenergetycznej, ale za to firmy energetyczne mają to robić za darmo. – Upraszczamy zasady takich przyłączeń. Mikroinstalację będzie można podłączyć nawet do gniazdka – zapewnia dyrektor Tomasz Dąbrowski. Jak to jednak będzie wyglądać w praktyce, jeszcze nie wiadomo.