Rezygnacja Philippa Hildebranda jest sporym zaskoczeniem. Wokół prezesa zrobiło się głośno po tym jak w sierpniu jego żona kupiła pół miliona dolarów, a miało to miejsce na trzy tygodnie przed największą od dziesięcioleci interwencją SNB na rynku walutowym. Kashya Hildebrand w połowie sierpnia kupiła za 400 tys. franków 504 tys. dol., aby następnie, po wrześniowych interwencjach SNB w celu osłabienia szwajcarskiej waluty, odkupić franki za 450 tys. dol.
- Doszedłem do wniosku, że nie jestem w stanie dostarczyć dowodów na to, że moja żona dokonała tej transakcji bez mojej wiedzy - powiedział Hildebrand na konferencji prasowej. Prezes podkreślił, że postanowił odejść, żeby chronić wiarygodność banku, zwłaszcza w tak trudnej sytuacji gospodarczej. Hildebrand podał się do dymisji ze skutkiem natychmiastowym. Rada Nadzorcza Szwajcarskiego Banku Narodowego poinformowała, że obowiązki Hildebranda przejmie na razie wiceprezes Thomas Jordan.
Skandal wybuchł w zeszłym tygodniu. Bank Sarasin zwolnił pracownika, który przekazał politycznemu oponentowi Hildebranda informacje o transakcji walutowej małżonki szefa Szwajcarskiego Banku Narodowego.
Dochodzenie wewnętrzne przeprowadzone w SNB nie wykazało jakoby prezes dopuścił się jakichś nieprawidłowości. Pani Hildebrand trakcie śledztwa tłumaczyła, że skorzystała z okazji, aby kupić tanio dolary na potrzeby prowadzonej przez nią galerii, a nie z myślą o ich późniejszym odsprzedaniu
Jeszcze w czwartek prezes szwajcarskiego banku centralnego podczas konferencji prasowej zapewniał, że nie ma zamiaru rezygnować ze stanowiska, gdyż nie wykorzystał swojej pozycji przy transakcjach przeprowadzonych przez jego żonę na rynku walutowym.