Turcja: wschodząca potęga na rozdrożu

Kraj nad Bosforem wciąż cieszy się dużym zainteresowaniem inwestorów. Rządowi w Ankarze oraz bankowi centralnemu udało się w ostatnich latach uniknąć wielu zagrożeń ekonomicznych i obronić się przed globalnym kryzysem

Publikacja: 20.08.2012 00:46

Polityka tureckiego rządu, na czele którego od 2003 roku stoi konserwatysta Recep Tayyip Erdogan, ci

Polityka tureckiego rządu, na czele którego od 2003 roku stoi konserwatysta Recep Tayyip Erdogan, cieszy się poparciem biznesu, przede wszystkim drobnych i średnich przedsiębiorców

Foto: AP

 

Turecki rynek przyciąga inwestorów. W tym roku stambulski wskaźnik ISE 100 zwyżkował już o prawie 30 proc. i jest jednym z najszybciej rosnących indeksów giełdowych świata. Według danych tureckiego banku centralnego, od początku roku zagraniczne fundusze zainwestowały w tamtejsze akcje 2 mld dol. netto, a w obligacje 8 mld dol. netto. To po części odreagowanie po słabym 2011 r., gdy ISE 100 stracił około 20 proc., a turecka waluta – lira – osłabła o 18 proc. wobec dolara (w tym roku zyskała wobec amerykańskiej waluty około 5 proc.).

Oaza stabilności

Dobra koniunktura to również skutek tego, że Turcja prezentuje się jako oaza spokoju na tle bliskowschodniego chaosu oraz kryzysu w strefie euro. – W kontekście tego, co się dzieje wokoło niej, Turcja prezentuje się całkiem dobrze. To kraj z dosyć atrakcyjnymi aktywami i stabilnym środowiskiem politycznym, co przyciąga inwestorów – twierdzi Jeff Chowdhry, zarządzający funduszem w brytyjskim F&C Investments. Choć polityka rządu premiera Recepa Tayyipa Erdogana i jego konserwatywnej partii AKP wywołuje kontrowersje (AKP jest oskarżana o niszczenie laickiego charakteru państwa, zapędy islamizacyjne i niezbyt czystą walkę z opozycją), to jednak zdaje się być lubiana przez biznes. Rządząca od 2003 r. AKP reprezentuje m.in. drobnych i średnich przedsiębiorców, zdołała poskromić struktury wojskowo-wywiadowczego „głębokiego państwa", a przede wszystkim w dość udany sposób wyciągnęła Turcję ze światowego kryzysu.

Pierwsze uderzenie globalnego kryzysu w Turcję było dosyć bolesne. Jej gospodarka skurczyła się w 2009 r. o 4,8 proc., a stopa bezrobocia doszła do 16 proc. Koszt tureckich CDS (instrumentów finansowych ubezpieczających przed bankructwem dłużnika – im droższe, tym większe ryzyko plajty) przekraczał wówczas 800 pkt bazowych (8 proc!). Wydawało się, że Turcja będzie miała poważne problemy z dostępem do rynkowego finansowania, a rozmowy o pożyczce z Międzynarodowego Funduszu Walutowego utknęły w martwym punkcie.

Rząd Erdogana i Bank Centralny Republiki Turcji zdecydowały się na niekonwencjonalne, kontrcykliczne działania. Bank stopniowo obcinał stopy procentowe z 20,25 proc. do 9 proc., Ministerstwo Finansów wprowadziło amnestię podatkową na napływy obcej waluty, a obniżki podatków nałożonych na konsumpcję pozwoliły pobudzić wzrost gospodarczy. Zbiegło się to z poprawą sytuacji na światowych rynkach finansowych. Polityka tureckich władz zadziałała. Wzrost gospodarczy wyniósł w 2010 r. oszałamiające 9,2 proc., a w 2011 r. 8,5 proc. Turcję znów zaczęto umieszczać wśród ekonomicznych tygrysów.

Miękkie lądowanie

Pokryzysowe odbicie nie było jednak wolne od zawirowań. Jednym z kosztów polityki tureckich władz był wzrost deficytu na rachunku obrotów bieżących. O ile w 2009 r. wynosił on 2,3 proc. PKB, to w 2010 r. skoczył do 6,4 proc. PKB, a w 2011 r. do 9,9 proc. PKB. Dla porównania: gdy w 2000 r. wskaźnik ten sięgnął 3,7 proc., inwestorzy byli poważnie zaniepokojeni, czy rządowi w Ankarze uda się zdobyć finansowanie z rynku.

Turcja stała się więc w większym stopniu uzależniona od „gorącego" zagranicznego kapitału i bardziej wrażliwa na zakłócenia w jego napływie. Gospodarka zaczęła wykazywać oznaki przegrzania. To właśnie obawy przed konsekwencjami przegrzania mocno przyczyniły się do tego, że 2011 r. był kiepski dla tureckich rynków. Obecnie jednak inwestorzy zdają się być spokojni o los gospodarki tego kraju.

Koszt CDS dla Turcji wynosi około 180 pb., czyli  jest podobny jak w przypadku Słowacji. Dane o deficycie na rachunku obrotów bieżących okazywały się w ostatnich miesiącach zazwyczaj lepsze od prognoz. Zaczął on spadać, a analitycy przewidują, że zejdzie w tym roku poniżej 8 proc. PKB (np. ekonomiści Renaissance Capital prognozują 7,5 proc., a w przyszłym roku 6,3 proc.). Inwestorów uspokaja również to, że tureckie banki są w dość dobrej kondycji, a stan finansów publicznych pozytywnie wyróżnia się na tle Europy. Rządowi udało się w zeszłym roku ściąć deficyt finansów publicznych do 1,3 proc. PKB z 3,6 proc. w 2010 r. Dług publiczny spadł do zaledwie 40 proc. PKB.

Gospodarka wyraźnie jednak słabnie. – Wzrost PKB wyniesie tam w tym roku najprawdopodobniej 3 proc. Nie jest to jednak rewelacyjny wynik. Turecka gospodarka przeżyła już silne odbicie po pierwszej fali kryzysu – mówi „Rz" Roderick Ngotho, strateg z Royal Bank of Scotland.

Spowolnienie było jednak do przewidzenia. Rząd przekonuje, że Turcja przechodzi obecnie przez proces „miękkiego lądowania", czyli chłodzenia wzrostu po przegrzaniu. To uspokaja inwestorów, gdyż oznacza, że kraj zdoła uniknąć gwałtownego spowolnienia i recesji. Poza tym wyniki gospodarcze Turcji pozytywnie wyróżniają ją choćby na tle balansującej na granicy recesji strefy euro.

Ryzyko dla wzrostu

Co może czekać turecką gospodarkę w nadchodzących latach? Analitycy są zgodni, że jej potencjał gospodarczy będzie rósł. Ludność liczącego 75 mln mieszkańców kraju jest młoda i dosyć szybko się powiększa. Według prognoz ONZ w 2050 r. będzie liczyła już 92 mln. To oznacza wzrost rynku wewnętrznego. Kraj położony nad Bosforem będzie pod względem gospodarczym upodabniał się coraz bardziej do Zachodu. – Turcja przeszła już przez pełny cykl gospodarczy od wiejskiego społeczeństwa do zurbanizowanego i uprzemysłowionego. Historia wskazuje, że następny będzie etap masowej konsumpcji i lewarowania gospodarstw domowych. Wierzymy, że w czasie tego cyklu Turcja stanie się silną gospodarką z solidnym i długotrwałym wzrostem PKB – wskazuje Mert Yildiz, ekonomista z Renaissance Capital.

Istnieją jednak zagrożenia dla tego modelu rozwoju. – Cykl ten jest napędzany jednak przez kredyty dla sektora prywatnego. Przy niskiej stopie oszczędności kredyt będzie musiał pochodzić z zagranicy. Jest też ryzyko, że cykl początkowo będzie korzystny, pożyczki będą wspierały wzrost, ale później ten wzrost stanie się funkcją pożyczania. Jeśli tak będzie, Turcja może się stać krajem o dwóch gospodarkach: rozwijających się bogatszych miast i prowincji mającej gorszy dostęp do kredytu – ostrzega Yildiz.

To, czy Turcji uda się uniknąć tej pułapki, zależeć będzie w dużym stopniu od tego, jak będzie ona dalej postrzegana przez zagranicznych inwestorów. Ale jeszcze więcej zależy od samych Turków: czy będą kontynuować reformy prowadzące do zwiększenia atrakcyjności ich kraju.

Europejskie Forum Nowych Idei, na którym będzie poruszany m.in. temat Turcji, odbędzie się w Sopocie 26–28 września 2012 r. „Rz" jest partnerem strategicznym EFNI

Tureckie aspiracje międzynarodowe

Dalej do Brukseli, bliżej odbudowy wpływów na Bliskim Wschodzie

Inwestorzy wydają się już pogodzeni z tym, że oddala się perspektywa członkostwa Ankary w Unii Europejskiej. Przez wiele lat wejście do UE było jednym ze strategicznych celów Turcji. Teraz ani Bruksela, ani Ankara nie są tym zbytnio zainteresowane.

Na tureckiej akcesji nie zależy największym krajom Wspólnoty – Niemcom i Francji – obawiającym się, że przyjęcie jej do UE będzie oznaczało wzrost muzułmańskiej imigracji. Kwestią zapalną jest również sprawa polityki wobec Cypru, państwa przewodniczącego obecnie UE, którego część terytorium jest de facto okupowana przez tureckie wojska. Kryzys w strefie euro sprawił natomiast, że integracja z Europą stała się dla Turków mniej atrakcyjna. Starając się przez wiele lat o wejście do europejskiego klubu, Ankara liczyła na to, że Europa pomoże modernizować jej gospodarkę. Teraz, gdy Turcja rozwija się szybciej niż kraje UE i własnymi siłami odrabia zapóźnienia, minusy ewentualnego członkostwa w Unii zaczynają dla niej przeważać nad plusami. Turecka polityka zagraniczna została więc przestawiona przez rząd AKP na nowe tory i jest w większym stopniu niż dotychczas skierowana na budowanie pozycji i prestiżu tego państwa na Bliskim Wschodzie i na Bałkanach. Ankara stara się więc przewodzić regionowi, nad którym panowała w czasach osmańskich (choć działania rządzącej AKP wywołują duże kontrowersje w kraju i poza nim, to zmiany w polityce zagranicznej dokonane przez tę partię cieszą się powszechnym poparciem obywateli). Temu celowi służy otwartość Turcji na uczestnictwo w międzynarodowych projektach energetycznych, a także bardzo samodzielna polityka wobec arabskich rewolucji. Turcja mocno zaangażowała się m.in. we wsparcie dla syryjskich powstańców. Taka postawa wiąże się jednak również z ryzykiem. Problemem do rozwiązania jest kurdyjski terroryzm, możliwa zemsta reżimu Assada oraz Iranu za wspieranie rebelii w Syrii.     —hk

Turecki rynek przyciąga inwestorów. W tym roku stambulski wskaźnik ISE 100 zwyżkował już o prawie 30 proc. i jest jednym z najszybciej rosnących indeksów giełdowych świata. Według danych tureckiego banku centralnego, od początku roku zagraniczne fundusze zainwestowały w tamtejsze akcje 2 mld dol. netto, a w obligacje 8 mld dol. netto. To po części odreagowanie po słabym 2011 r., gdy ISE 100 stracił około 20 proc., a turecka waluta – lira – osłabła o 18 proc. wobec dolara (w tym roku zyskała wobec amerykańskiej waluty około 5 proc.).

Pozostało 93% artykułu
Finanse
Najwięksi truciciele Rosji
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Finanse
Finansowanie powiązane z ESG to korzyść dla klientów i banków
Debata TEP i „Rzeczpospolitej”
Czas na odważne decyzje zwiększające wiarygodność fiskalną
Finanse
Kreml zapożycza się u Rosjan. W jeden dzień sprzedał obligacje za bilion rubli
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Finanse
Świat więcej ryzykuje i zadłuża się. Rosną koszty obsługi długu