W pierwszej chwili słowa szefa Fedu rozczarowały inwestorów, z których część liczyła na klarowniejsze wskazówki co do tego, kiedy i jak polityka pieniężna w USA może zostać ponownie poluzowana. Ale większość ekspertów przestrzegała, że na takie deklaracje z jego ust rynki nie mają co liczyć. Realistycznym oczekiwaniom inwestorów Bernanke raczej sprostał, toteż ich nastroje szybko się poprawiły.
WIG20 zyskał w piątek 1,4 proc., a amerykański indeks S&P 500 dwie godziny po wystąpieniu szefa Fedu (miało miejsce o 16 czasu warszawskiego) był 0,7 proc. na plusie.
Na dorocznym sympozjum w Jackson Hole w amerykańskim stanie Wyoming, gdzie spotykają się ekonomiści i przedstawiciele banków centralnych z całego świata, Bernanke dokonał bilansu niekonwencjonalnej polityki pieniężnej, którą Fed prowadzi od kilku lat.
– Wydaje się, że koszty nietradycyjnej polityki pieniężnej można utrzymać pod kontrolą, więc nie powinniśmy wykluczać jej dalszego stosowania, jeśli warunki będą to uzasadniały – powiedział. Jak dodał, dwie dotychczasowe rundy QE, czyli skupu przez Fed aktywów za dodrukowane pieniądze, skutecznie wspierały wzrost gospodarczy i nie spowodowały nadmiernej inflacji.
Zdaniem komentatorów, to, że Bernanke chwalił skuteczność QE i bagatelizował związane z tym programem zagrożenia, to jasny sygnał, że Fed szykuje się do jego trzeciej rundy. – Wraz z gołębim wydźwiękiem sprawozdania z poprzedniego posiedzenia FOMC (organ decyzyjny Fedu – red.), wystąpienie Bernankego było wyraźną wskazówką, że Fed jest gotowy zapewnić gospodarce kolejne bodźce monetarne – ocenił Paul Dales, ekonomista ds. USA w Capital Economics. Według niego, na posiedzeniu w połowie września FOMC nie tylko ogłosi trzecią rundę QE, ale też zapowie, że stopy procentowe w USA pozostaną bliskie zera co najmniej do połowy 2015 r., zamiast do końca 2014 r., jak obecnie deklaruje.