Turystyka wykorzystywana do lokalnego rozwoju

Dinozaury, Hobbici i Koziołek Matołek to pomysły samorządów na zarobek i nowe miejsca pracy

Publikacja: 01.09.2012 08:41

– Naszą średniowieczną osadę w zeszłym roku odwiedziło 15 tysięcy turystów, a w tym niewiele mniej było tu tylko w długi majowy weekend – opowiada Anna Łubek, prezes świętokrzyskiej Lokalnej Grupy Działania „Wokół Łysej Góry" i Centrum Tradycji i Turystyki Gór Świętokrzyskich.

W Hucie Szklanej każdy gość może razem ze średniowiecznymi rzemieślnikami nauczyć się tkać, wyplatać wiklinę, lepić garnki, zbierać zioła czy rozpoznawać rodzaje skór – jak średniowieczny rymarz albo miodów – jak pasiecznik. Jest tu też całkiem współczesny już parking, stragany z pamiątkami i karczmy z tradycyjnym jedzeniem. – Niedługo zaczniemy przyjmować gości w schronisku młodzieżowym dla prawie 50 osób – dodaje Anna Łubek. Cały projekt kosztował 12 mln zł, w tym ok. 80 proc. pochodziło ze środków Unii Europejskiej.

Wioskę otwarto w zeszłym roku. Pracuje tu około 30 osób, mieszkańców okolicy. Wszyscy w ramach projektów unijnych szkolili się w nauczaniu rzemieślniczych profesji albo rozmawiania z gośćmi. Centrum chce zimą organizować wyjazdowe warsztaty nauczania średniowiecznych umiejętności, tak by pracownicy mieli zajęcie także wtedy, gdy osada jest zamknięta.

W ciągu ostatnich 10 lat powstało w Polsce kilkadziesiąt atrakcji, które mają nie tylko przyciągnąć turystów, ale też dać pracę okolicznym mieszkańcom i przyczynić się do rozwoju lokalnej gospodarki. Większość z nich wymyśliły i stworzyły lokalne stowarzyszenia, organizacje społeczne i samorządy.

Do pierwszych i chyba najprężniej rozwijających się należą parki jurajskie: w świętokrzyskim Bałtowie, Solcu Kujawskim i Krasiejowie na Opolszczyźnie. W Bałtowie pracuje obecnie ok. 250 osób, a park dinozaurów jest tylko jedną z tutejszych atrakcji obok parku rozrywki, kina, stadniny, zwierzyńca czy czynnego zimą wyciągu narciarskiego. – Właśnie tworzymy klaster turystyczny Szwajcarii Bałtowskiej, który tworzy 30 firm lokalnych – zapowiada Mateusz Ciepliński, pełnomocnik zarządu Stowarzyszenia Delta, nadzorujacego parki jurajskie. Zapowiada, że jesienią będzie gotowy wyciąg krzesełkowy dla narciarzy.

Najważniejszy jest pomysł

– Gdy rozmawialiśmy kilka lat temu z samorządowcami śląskimi o funduszach unijnych, to prawie wszyscy pytali o te na drogi. Rzadziej zastanawiali się nad atrakcjami turystycznymi – przyznaje Adam Zdziebło, wiceminister rozwoju regionalnego. Okazało się, że pomysł mają w Żorach: wybudowali westernowe Miasteczko Twinpigs. Pracuje w nim ok.  70 osób, w tym kaskaderzy, którzy specjalizują się w jeździe konnej. Inwestycja kosztowała ponad 19,2 mln zł, z czego 35 proc. to środki unijne. Pozostałe pieniądze wyłożyła spółka Nowe Miasto, należąca do samorządu Żor. Obiekt został wydzierżawiony prywatnej spółce, która nim zarządza. – Dalej inwestujemy, chcemy, by park był czynny przez cały rok – tłumaczy Tomasz Wesecki z Miasteczka Twinpigs. Mówi, że do westernowej ulicy dołączy też wkrótce lodowisko.

Najważniejszy jest pomysł. Gdy różne gminy w Zachodniopomorskiem zmagały się z problemem wysokiego bezrobocia, socjolog Wacław Idziak zaszczepił w nich pomysł tworzenia wiosek tematycznych. – Nas namówił na Hobbitów – mówi Mieczysława Juszczyk. Szefowa stowarzyszenia, które prowadzi wioskę, przyznaje, że nie czytała książek J. R. R. Tolkiena. – Teraz już znamy je wszyscy – zapewnia. Przyznaje, że bez pieniędzy z UE nie dałoby się ani zbudować, ani prowadzić wioski.

Dzięki zagranicznym dotacjom w znanym z „Koziołka Matołka" Pacanowie wybudowano Europejskie Centrum Bajek. Małe miasteczko kilka lat temu odwiedzało ok. 15 tys. turystów, głównie ze względów religijnych. W zeszłym roku zawitało tu 170 tys. osób. Ostatnio otwartą atrakcją jest multimedialny pociąg. To wagon kolejowy, z wnętrzem jak w Orient Expressie, a w miejscu okien ma ekrany, na których są wyświetlane bajki. – Ale ważne jest to, że współpracujemy z sześcioma stowarzyszeniami i dwiema fundacjami założonymi przez mieszkańców – tłumaczy Karolina Kępczyk, szefowa centrum.

Wenecja w Cieszynie

Z pomocą unijnych środków gminy realizują zarówno projekty o dużej, jak i mniejszej skali.

Władze Cieszyna we wrześniu złożą wniosek o dofinansowanie (w ramach programów współpracy transgranicznej) kolejnego etapu projektu „Ogród dwóch brzegów". Tym razem za cel miasto obrało sobie rewitalizację Cieszyńskiej Wenecji. – To urokliwe miejsce, domy, w których kiedyś mieszkali rzemieślnicy, prawie stoją w wodzie. Dziś to także ukochana dzielnica naszych artystów i spacerowiczów, ale zaniedbana – mówi Edyta Subocz z miejskiego urzędu w Cieszynie.

Powstaną tu chodniki i ścieżki rowerowe wzdłuż Olzy oraz kanału Młynówka, brzegi kanału zostaną umocnione i połączone większą liczbą mostów, pojawi się też mała architektura. Lokalni miłośnicy Młynówki liczyli, że po kanale będzie można pływać, ale okazało się to niemożliwe.

Budżet projektu to ok. 4,7 mln zł, z czego 85 proc. pokryje unijny grant. Miasto liczy, że Cieszyńska Wenecja będzie cieszyć oko nie tylko mieszkańców, ale przyciągnie turystów.

Pieniądze wspólnotowe pomagają też odzyskać urok opolskiej miejscowości Paczków, polskiemu Carcassonne. Władze miasta mają nadzieję, że już przyszłą wiosną gotowa będzie ścieżka widokowa wzdłuż części zabytkowych murów. Już teraz turystom służy odremontowany Dom Kata, będący centrum informacyjnym. Mury są pięknie podświetlone, a władze samorządowe razem ze wspólnotami mieszkańców przystępują do rewitalizacji starych kamienic w rynku.

Jerzy Kwieciński, były wiceminister rozwoju regionalnego, przyznaje, że na rozwój turystyki przeznaczone były relatywnie małe pieniądze i zostały szybko wykorzystane. – Popyt na nie był ze strony samorządów największy, razem z ochroną zdrowia i ochroną dziedzictwa narodowego. To pokazuje, jak wielkie zaległości w tym względzie mieliśmy i zapewne wciąż mamy – tłumaczy.

– Naszą średniowieczną osadę w zeszłym roku odwiedziło 15 tysięcy turystów, a w tym niewiele mniej było tu tylko w długi majowy weekend – opowiada Anna Łubek, prezes świętokrzyskiej Lokalnej Grupy Działania „Wokół Łysej Góry" i Centrum Tradycji i Turystyki Gór Świętokrzyskich.

W Hucie Szklanej każdy gość może razem ze średniowiecznymi rzemieślnikami nauczyć się tkać, wyplatać wiklinę, lepić garnki, zbierać zioła czy rozpoznawać rodzaje skór – jak średniowieczny rymarz albo miodów – jak pasiecznik. Jest tu też całkiem współczesny już parking, stragany z pamiątkami i karczmy z tradycyjnym jedzeniem. – Niedługo zaczniemy przyjmować gości w schronisku młodzieżowym dla prawie 50 osób – dodaje Anna Łubek. Cały projekt kosztował 12 mln zł, w tym ok. 80 proc. pochodziło ze środków Unii Europejskiej.

Pozostało 86% artykułu
Finanse
Będzie konkurs dla członków Rady Fiskalnej
Finanse
Jak przestępcy ukrywają pieniądze? Kryptowaluty nie są wcale na czele
Finanse
Były dyrektor generalny Binance skazany za pranie brudnych pieniędzy
Finanse
Podniesienie kwoty wolnej od podatku. Minister finansów Andrzej Domański zdradził kiedy
Finanse
Co się dzieje z cenami złota? Ma być jeszcze drożej
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił