Zgodnie z przewidywaniami ekonomistów Rada Polityki Pieniężnej na pierwszym po wakacjach posiedzeniu nie zmieniła stóp procentowych. Główna wciąż wynosi 4,75 proc.
W komunikacie po posiedzeniu Rady pojawiło się jednak zdanie, które otwiera władzom monetarnym pole do luzowania polityki pieniężnej. „Jeśli napływające informacje będą potwierdzały dalsze osłabienie koniunktury gospodarczej, a ryzyko nasilenia się presji inflacyjnej będzie ograniczone, Rada rozważy dostosowanie polityki pieniężnej" – czytamy. – To oznacza mocne złagodzenie tonu. Obniżki są kwestią czasu i to niedługiego – ocenia Piotr Kalisz z Banku Handlowego.
Prezes NBP Marek Belka potwierdził, że Rada otworzyła sobie możliwość cięcia stóp procentowych. Nie zapowiedział jednak żadnego terminu, kiedy do takiego ruchu może dojść. Ignacy Morawski z PBP Banku zwraca uwagę na to, że ruchy władz monetarnych wciąż krępuje obawa o podbijaną przez ceny surowców inflację. Jego zdaniem niepotrzebnie, a ostrożność, którą wciąż widać w podejściu Rady, to tylko próba zachowania łagodnej zmiany nastawienia z „jastrzębiego" na „gołębie". – Jak się ostrzegało przed inflacją przez wiele miesięcy, to trudno nagle obwieścić, że ryzyko minęło w ciągu miesiąca – mówi ekonomista. Jego zdaniem do obniżki stóp o 25 pkt bazowych dojdzie w październiku, a miesiąc później nastąpi kolejne cięcie do 4,25 proc.
Zagraniczni analitycy są bardziej ostrożni w przekładaniu komentarza RPP na konkretne decyzje. – Podwyższona inflacja będzie powstrzymywać Radę przed obniżkami stóp. Koszt pieniądza pozostanie bez zmian do końca roku – uważa Gergely Hudecz z Credit Suisse. Podobnego zdania jest Peter Montalto z Nomury. – W Radzie wciąż nie ma większości popierającej potrzebę tańszego pieniądza – uważa ekonomista.
Przed cięciem stóp Radę może też powstrzymywać obawa przed osłabieniem się złotego. Choć Belka przyznał, że nasza waluta radzi sobie dobrze i kupują ją nawet banki centralne. Prezes NBP poinformował też, że RPP nie dyskutowała o zmianie celu inflacyjnego.