W tym roku szybciej rosną długi wymagalne szpitali, niż ich zadłużenie ogółem. W ciągu dziewięciu miesięcy, jak wynika z danych Ministerstwa Zdrowia, zadłużenie wymagalne, czyli takie, gdzie minął termin płatności, wzrosło o prawie 398 mln zł, a zadłużenie ogółem o 319 mln zł.
– To niepokojące. Szpitale zaczynają mieć większe problemy z płynnością – uważa Adam Kozierkiewicz, ekspert ochrony zdrowia.
Z danych resortu wynika, że po dziewięciu miesiącach długi szpitali publicznych (samorządowych, nadzorowanych przez uczelnie, MSW i MON) wyniosły 10,7 mld zł i były o 3 proc. wyższe niż pod koniec 2011 roku. Ale te wymagalne stanowią już 2,7 mld zł i wzrosły w tym roku o ponad 17 proc.
Zły system kontraktów
– Szpital czeka na zapłacenie 12 mln złotych za nadwykonania. Bez nich nie można leczyć albo można leczyć byle jak – tłumaczy Wojciech Kaszyński, wiceprezes Polskiej Federacji Szpitali, do niedawna prezes Mazowieckiego Szpitala Wojewódzkiego sp. z o.o. w Siedlcach. – Nie może być tak, że szpitalny oddział ratunkowy przynosi rocznie 4 mln zł strat, jeśli to jest miejsce, gdzie pomoc potrzebna jest najszybciej. Szefowie szpitali obawiają się, że jeśli nie zmieni się system kontraktowania z Narodowym Funduszem Zdrowia, to problemy finansowe placówek będą coraz większe.
Zwraca na to również uwagę Mieczysław Struk, marszałek woj. pomorskiego. Z danych resortu zdrowia wynika, że w tym województwie szpitale zwiększyły swoje długi wymagalne aż o połowę. Nie wszystkie długi to zaległości placówek, za które odpowiada samorząd wojewódzki. – Niepokoi nas wzrost zadłużenia, ale długi wymagalne długoterminowe wynoszą ok. 80 mln zł, a rok wcześniej było to 66,5 mln zł – mówi Struk.