Na funduszach akcji można było zarówno zarobić, jak i stracić. O tym, czy zarządzającemu udało się wypracować zysk, decydował poziom zaangażowania w akcje małych i średnich spółek.
Przewagę mniejszych firm nad największymi pokazują różnice pomiędzy wynikami funduszy akcji szerokiego rynku (inwestującymi zarówno w duże, jak i małe spółki), a typowymi funduszami „misiów". Te pierwsze, średnio rzecz biorąc, były prawie 3 proc. pod kreską, drugie aż 9 proc. na plusie.
Będzie dobrze... lub źle
Główną przyczyną słabości spółek z WIG20 było wycofywanie się podmiotów zagranicznych z inwestycji na naszej giełdzie. Ich obawy budziła – i wciąż budzi, co widać po spadkach ostatnich tygodni – niepewna przyszłość funduszy emerytalnych.
– Rzeczywiście, małe i średnie spółki, które często mają udany I kw., w 2013 r. dały zarobić w całym półroczu – przyznaje Adam Łukojć. Zarządzany przez niego Skarbiec Małych i Średnich Spółek zarobił w ciągu ostatnich sześciu miesięcy ponad 13 proc. Czy „maluchy" i „średniaki" w kolejnych miesiącach również będą lepszą inwestycją niż blue-chips?
– Argumentów za takim scenariuszem jest rzeczywiście więcej niż za odwrotnym. Coraz gorsze wyniki funduszy obligacji oraz spadające oprocentowanie lokat bankowych skłaniają inwestorów do bardziej ryzykownych strategii. Napływy do funduszy akcji zawsze „pomagają" kursom małych i średnich spółek. Po drugie, z trzech możliwych wariantów ograniczenia roli OFE tylko jeden, moim zdaniem najmniej prawdopodobny (wariant „obligacyjny"), mógłby pomóc rynkowi akcji, szczególnie dużym spółkom. Pozostałe dwa utrzymają dotychczasową niepewność („dobrowolność") lub dodatkowo zaszkodzą rynkowi akcji („dobrowolność plus") – argumentuje zarządzający.