Stworzył ją gabinet premiera Shinz? Abe, następnie 9-osobowa Rada Bezpieczeństwa zaaprobowała projekt pod koniec października, a parlament przegłosował ustawę 6 grudnia. W grudniu 2014 r. prawo zacznie obowiązywać. Nie do końca wiadomo jednak co będzie „specjalną tajemnicą". Spekuluje się, że za takie zostaną uznane m.in. informacje dotyczące elektrowni atomowej w Fukushimie.
Raj dla szpiegów
Pewien sowiecki agent określił w latach 80. Japonię jako raj dla szpiegów. Żadnych zasad utrzymania tajemnicy państwowej, ustaw o szpiegostwie czy patriotyzmie. Dziennikarze i politycy mogli żyć bez strachu w równowadze wzajemnych korzyści i porozumień. Nowa ustawa ma to zmienić chroniąc bezpieczeństwo państwa przy pomocy wspominanych „specjalnych tajemnic". Dziennikarzom ujawniającym takie super tajemnice będzie groziło od 5 do 10 lat pozbawienia wolności. Zakaz mówienia obejmie także urzędników służby cywilnej – od najniższego do najwyższego szczebla.
Śmiałe plany japońskiego rządu spowodowały pod koniec ubiegłego roku protesty na ulicach, otwarty sprzeciw wyraziły także rozmaite środowiska. Yoshioka Shinobu, szef japońskiego PEN klubu, uważa, że społeczeństwo będzie miało ograniczony dostęp do informacji. Szef związku japońskich prawników, Kenji Yamagishi deklaruje, że dołoży wszelkich starań, żeby powstrzymać ustawę o cenzurze, a Shimbun Roren, organizacja zrzeszająca ponad 80 dziennikarskich związków zawodowych, nazywa ją wprost „nikczemną". Reporterzy Bez Granic widzą w nowej sytuacji niebezpieczeństwo utraty transparentności działań polityków.
I bez cenzury w nowym wydaniu Japonia spada w rankingach wolności prasy – z 22. miejsca w 2012 na 53. spośród 179 badanych krajów w 2013 roku. Obecna selekcja informacji w Japonii plasuje ją obok Komorów i Mozambiku. Premier Abe grzmi na otwarciu szczytu w Davos o tym, że jego kraj będzie stał w obronie wolności w regionie, ale wolność w jego rozumieniu może przybrać dość ponury obraz.
Sekret numer jeden - jaka znowu katastrofa?
Wyobraźmy sobie, co by było, gdyby taka ustawa obowiązywała już w 2011 r., przed potrójną tragedią – trzęsienia ziemi, tsunami i Fukushimy. Światowe telewizje nie miałyby jak pokazywać obrazów dymu unoszącego się znad kolejnych bloków elektrowni atomowej, bo zwyczajnie obowiązywałoby na nie informacyjne embargo.