Szkocja zyska czy straci na niepodległości? Nikt tego nie wie

Referendum w sprawie niezależności kraju coraz bliżej, mimo to wciąż nieznane są jej konsekwencje gospodarcze.

Publikacja: 01.08.2014 11:25

Szkocja zyska czy straci na niepodległości? Nikt tego nie wie

Foto: Bloomberg

Półtora miesiąca przed referendum w sprawie niepodległości Szkocji przewaga jej przeciwników nad zwolennikami stopniowo topnieje. Ale nie ma to wiele wspólnego z krystalizowaniem się poglądów na temat bilansu korzyści i kosztów zerwania ponad 300-letniej unii z Anglią.

Do takich wniosków prowadzi m.in. niedawny sondaż ośrodka Panelbase dla „Sunday Timesa". Wynika z niego, że 18 września za secesją opowie się 41 proc. mieszkańców Szkocji, a przeciwko – 48 proc. Dla porównania, w lutym przewaga unionistów nad secesjonistami wynosiła 12 pkt proc. Jednocześnie tylko 34 proc. respondentów wskazało, że prowincja zyska gospodarczo na odłączeniu się od Wlk. Brytanii, a 42 proc., że straci.

To sugeruje, że część zwolenników secesji nie ma przekonania, że sytuacja Szkocji się dzięki temu poprawi, a część przeciwników – że będzie odwrotnie.

Trudno się temu dziwić, bo szacunki bilansu korzyści i kosztów zerwania unii z Anglią są bardzo rozbieżne. Alex Salmond, lider Szkockiej Partii Narodowej (SNP) i szef lokalnego rządu, zapewnia, że w perspektywie kilkunastu lat każdy mieszkaniec prowincji otrzyma „premię za niepodległość" sięgającą 1000 funtów rocznie. Z kolei Londyn twierdzi, że odłączając się od Królestwa Brytyjskiego, Szkoci pozbawią się 1400 funtów „dywidendy" rocznie.

Oba szacunki odnoszą się do zmiany przychodów podatkowych Szkocji w przeliczeniu na mieszkańca w razie jej secesji. Biorąc pod uwagę, że wydatki publiczne (wszystkich szczebli władzy) per capita w Szkocji wynoszą ok. 11,8 tys. funtów rocznie, wyliczenia SNP sugerują, że w razie niepodległości przeciętny mieszkaniem prowincji wzbogaciłby się o 8,5 proc., z kolei wyliczenia Londynu, że zubożałby o 11,9 proc.

Drogie nowe państwo

Trudności zaczynają się już na etapie szacowania kosztów budowy instytucji nowego państwa. Zdaniem Patricka Dunleavy'ego, politologa z London School of Economics, w ciągu dekady pochłonęłoby to od 600 do 1,6 mld funtów, co odpowiada 0,4–1,1 proc. rocznego PKB Szkocji. Wydatki natychmiastowe wyniosłyby ok. 0,2 mld funtów. Tymczasem według Iaina McLeana z Uniwersytetu Oksfordzkiego tylko te ostatnie sięgnęłyby 1–2 mld funtów, biorąc pod uwagę koszty budowy nowego systemu podatkowego i zabezpieczeń społecznych. Dunleavy oponuje, że wymiana nieefektywnych systemów brytyjskich to raczej inwestycja niż koszt.

Ogromne rozbieżności w ocenach gospodarczych następstw secesji Szkocji odzwierciedlają jednak głównie liczne niewiadome dotyczące stosunków nowego państwa z resztą Wlk. Brytanii oraz z UE.

Nie wiadomo np., jak Edynburg i Londyn podzieliłyby się przychodami z eksploatacji złóż gazu i ropy na Morzu Północnym (choć najprawdopodobniej w 90 proc. przypadłyby one Edynburgowi). Pod znakiem zapytania jest też podział długu publicznego Wlk. Brytanii, od czego będzie zależała kondycja fiskalna niepodległej Szkocji (najprawdopodobniej jej dług publiczny wyniesie 74 proc. PKB, ale będzie szybko rósł z powodu dużych deficytów budżetowych).

Kolejna niewiadoma to bariery handlowe. Alisdair Darling, były brytyjski kanclerz skarbu, a obecnie lider antyniepodległościowej kampanii Better Together, powołując się na badania akademickie, wskazuje, że gdyby między Szkocją a resztą Wlk. Brytanii powstała granica, zniknęłoby wiele z 247 tys. szkockich miejsc pracy związanych z wzajemnym handlem, a szkocki PKB zmniejszyłby się o 5,5 proc. Zwolennicy secesji oponują, że handel jest obopólnie korzystny, więc ani Edynburg, ani Londyn nie chciałby go tamować.

Obawy Polaków

Równie dużym problemem dla Szkocji mogłyby się okazać nowe granice z UE. Nie jest bowiem jasne, czy Edynburg zachowałby członkostwo w Unii czy musiałby się o nie ubiegać. Nie wiadomo też, jaką przyjąłby walutę: funta, euro czy jeszcze inną. To wątki szczególnie ważne dla mieszkających w Szkocji Polaków, których jest ok. 55 tys.

Jak pisał „ Financial Times", agitatorzy z SNP uważają Polaków, stanowiących ponad 1 proc. szkockiej ludności, za ważną grupę uprawnionych do udziału w referendum (głosować mogą wszyscy rezydenci Szkocji mający obywatelstwo któregoś z krajów UE). Próbują ich przekonać do głosowania za niepodległością, argumentując, że to najlepsza gwarancja, iż pozostanie ona w UE. Przypominają, że w Londynie coraz więcej do powiedzenia mają eurosceptycy, którzy chcieliby zerwania z Brukselą. A to mogłoby oznaczać zamknięcie rynku pracy dla polskich imigrantów.

Do Andrzeja Mariusza Szumiły, redaktora naczelnego portalu dla Polonii polscott24.com, te argumenty nie trafiają. – Po secesji Szkocja będzie poza UE , to jest pewne. Zatem jaki bezwizowy ruch? Będą wizy i będą zezwolenia na pracę – mówi. Zresztą w niepodległej Szkocji będzie według niego mniej miejsc pracy. Znikną dopłaty dla rolników, znikną zamówienia brytyjskich sił zbrojnych. – Ja będę głosował przeciwko secesji – deklaruje.

Część jego obaw może jednak być nieuzasadniona. Zdaniem ekonomistów jednym z największych problemów gospodarczych Szkocji jest malejący stosunek liczby osób w wieku produkcyjnym do emerytów. A wspomniany sondaż Panelbase sugeruje, że w razie secesji Szkocji aż 17 proc. jej mieszkańców rozważy emigrację. Rząd w Edynburgu byłby przypuszczalnie w takiej sytuacji otwarty na nowych imigrantów.

Półtora miesiąca przed referendum w sprawie niepodległości Szkocji przewaga jej przeciwników nad zwolennikami stopniowo topnieje. Ale nie ma to wiele wspólnego z krystalizowaniem się poglądów na temat bilansu korzyści i kosztów zerwania ponad 300-letniej unii z Anglią.

Do takich wniosków prowadzi m.in. niedawny sondaż ośrodka Panelbase dla „Sunday Timesa". Wynika z niego, że 18 września za secesją opowie się 41 proc. mieszkańców Szkocji, a przeciwko – 48 proc. Dla porównania, w lutym przewaga unionistów nad secesjonistami wynosiła 12 pkt proc. Jednocześnie tylko 34 proc. respondentów wskazało, że prowincja zyska gospodarczo na odłączeniu się od Wlk. Brytanii, a 42 proc., że straci.

Pozostało 87% artykułu
Finanse
Polacy ciągle bardzo chętnie korzystają z gotówki
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Finanse
Najwięksi truciciele Rosji
Finanse
Finansowanie powiązane z ESG to korzyść dla klientów i banków
Debata TEP i „Rzeczpospolitej”
Czas na odważne decyzje zwiększające wiarygodność fiskalną
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Finanse
Kreml zapożycza się u Rosjan. W jeden dzień sprzedał obligacje za bilion rubli