Kto się boi psa ze slumsów

Hindusi mają kłopot ze "Slumdogiem". Nie mogą się nim cieszyć w pełni, bo wraz z popularnością filmu ożyła nie tylko ich mocarstwowa duma, ale i kompleks skolonizowanej potęgi.

Publikacja: 23.02.2009 19:00

Paulina Wilk

Paulina Wilk

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Radości z nagrodzenia indyjskich filmowców towarzyszy rozgoryczenie, ponieważ oscarowy triumf Danny'ego Boyle'a jest sukcesem Europejczyka, który skradł Hindusom prawo do reprezentowania kraju na arenie międzynarodowej.

Premierze filmu towarzyszyła nad Gangesem fala krytyki. Odrzuciły go, z różnych powodów, środowiska opiniotwórcze. Część elit pomstowała, że Boyle, ukazując slumsy, podtrzymuje wizerunek ubogich i zacofanych Indii, zamiast pokazać ekonomiczny skok. To tylko pohukiwania hipokrytów, których zirytowało, że Brytyjczyk ujawnił zamorskiej publiczności ciemną stronę miasta.

Przemysł bollywoodzki prowadzi inną kampanię: kręcone tam baśnie rozgrywają się w zdezynfekowanej scenerii – rynsztoki nie śmierdzą, dzieci nie głodują, a jeśli pojawi się bezdomny, to w roli wesołka, który cieszy się życiem. Zamożni Hindusi złoszczą się na Boyle'a, bo sami chętnie odseparowują się od biedy, kupują mieszkania w zamkniętych osiedlach i chcą, byśmy wraz z nimi poddali się amnezji: oddychali klimatyzowanym powietrzem i zanurzali się w efektownych ceremoniach.

Ale nie tylko indyjscy filmowcy mamią widzów odrealnionymi opowiastkami, Boyle zrobił to samo. Jego wizja Bombaju jest nieprawdziwa: dzięki efektownym zdjęciom i montażowi bieda jest egzotyczna, pociągająca – robi wrażenie już samym swym ogromem, a została dodatkowo wystylizowana. To oburzyło m.in. Arundhati Roy, pisarkę wyróżnioną Nagrodą Bookera. Mówiła: "Slumdog" jest wyrwany z politycznego kontekstu, to wyprzedaż indyjskiego ubóstwa, daje biednym fałszywe nadzieje.

Daje je także widzom na Zachodzie, bo przywraca tradycyjne wyobrażenia o Indiach – udręczonej, ale fascynującej krainie, która może (jak główny bohater) sama podźwignąć się z zacofania. Nie musimy się martwić o bezdomne dzieci, a rozradowani happy endem zapominamy o zaatakowanym przez terrorystów hotelu Tadż Mahal i tym chętniej wykupimy wycieczkę do pięknego Bombaju.

Mało kto pamięta, że przed 20 laty powstał już portret bombajskich sierot – "Salaam Bombay!" Miry Nair – nagrodzony w Cannes. Jej bohaterowie grzęźli w matni ulicznego życia, bez szans na szczęście.

Radości z nagrodzenia indyjskich filmowców towarzyszy rozgoryczenie, ponieważ oscarowy triumf Danny'ego Boyle'a jest sukcesem Europejczyka, który skradł Hindusom prawo do reprezentowania kraju na arenie międzynarodowej.

Premierze filmu towarzyszyła nad Gangesem fala krytyki. Odrzuciły go, z różnych powodów, środowiska opiniotwórcze. Część elit pomstowała, że Boyle, ukazując slumsy, podtrzymuje wizerunek ubogich i zacofanych Indii, zamiast pokazać ekonomiczny skok. To tylko pohukiwania hipokrytów, których zirytowało, że Brytyjczyk ujawnił zamorskiej publiczności ciemną stronę miasta.

Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu
Film
Europejskie Nagrody Filmowe: „Emilia Perez” bierze wszystko
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Film
Harry Potter: The Exhibition – wystawa dla miłośników kultowej serii filmów