Zestaw 40 czarno-białych zdjęć węgierskiego mistrza eksponowany w londyńskiej Photographers' Gallery powstawał przez dziesięciolecia, pracował nad nim niemal do śmierci. Chciał przenieść na kliszę urok, jaki potrafi rzucić lektura; wciągnąć tak, że nie pamięta się o otoczeniu, pogodzie, nawet niewygodzie czy niebezpieczeństwie.
André Kertesz miał aparat zaledwie od trzech lat, gdy w 1915 roku w Esztergom zrobił zdjęcie trzem małym obdartusom siedzącym pod ścianą – jeden trzymał na kolanach jakiś tom, dwaj zaglądali mu z ciekawością przez ramię. Ich koncentracja była całkowita.
Każde zdjęcie czytelniczej serii jest zapisem chwili skupienia. To zapomnienie o bożym świecie najbardziej interesowało Kertesza. Bohaterów zatrzymał w kadrze w bardzo różnych sytuacjach: chłopiec czyta gazetę wyszukaną w stosie makulatury, na jakiej wygodnie się rozsiadł; lekturą pism rozkoszuje się zarówno dwóch trampów na manhattańskiej Bowery, jak i mężczyzna w Manili, który wygrzebał gazetę ze śmietnika.
Bawił się światłem i kadrem, potrafił tak ustawić kamerę, by skierować oko widza na najważniejszy punkt: przechodnie na Washington Square wypełniają klatkę, nasza uwaga skupia się jednak na ustawionym na chodniku, lekko przysłoniętym malowidle z czytającym chasydem.
Kertesz był dokumentalistą miasta i ulicy, stąd wiele na wystawie zdjęć pokazujących stragany bukinistów, aleję księgarń, parki, charakterystyczną architekturę – na typowych dla amerykańskich miast schodach przeciwpożarowych siedzi mały dzieciak i przegląda książkę, kobieta czyta coś na płaskim dachu pośród kominów, czekający na przystanku ludzie wbijają oczy w gazety. W parku oparci o drzewo dwaj młodzi mężczyźni zatopili się w lekturze. Siedzą obok siebie, ale najpewniej nie są tego świadomi – ich wyłączenie się, oddanie jednemu zajęciu jest całkowite. Bardzo mi to bliskie odczucie – gdy czytam, a robię to od pół wieku, zapominam o wszystkim. Nie przypuszczałem, że można to pokazać. Kertesz robi to tak, jakby czytał w myślach portretowanych ludzi. Nawet pozowany wizerunek Peggy Guggenheim zdradza jej "nieobecność" – ma wzrok skupiony na odbijającej się w lustrze książce.