Na ekranie będą reprezentowane wszystkie regiony naszego kontynentu matki – od krajów Maghrebu po Kongo i Rwandę, od RPA i Zimbabwe po Nigerię, Angolę i Burkina Faso, od Senegalu, Mali i Wybrzeża Kości Słoniowej po Ugandę i Kenię.
Właśnie z tych dwóch ostatnich państw pochodzą jedne z najciekawszych obrazów festiwalu, którego tegoroczny program pokazuje najważniejsze zmiany zachodzące w afrykańskim społeczeństwie – emancypację kobiet i ich już niekwestionowaną potrzebę niezależności.
Połowa wszystkich filmów w repertuarze i znakomita większość tych najbardziej udanych to efekty pracy reżyserek.
Ale kino Afrykanek to nie tzw. kino kobiece, skoncentrowane na kobiecych bohaterkach. Realizatorki poruszają się pomiędzy różnymi gatunkami – także science fiction („Pumzi” Wanuri Kahiu z Kenii) oraz musicalem (pokazywana w Sundance i nagrodzona m.in. w Mediolanie „Wspólna podróż” Senegalki Dyany Gaye). Ich postaci zaś to szeroki wachlarz współczesnych mieszkańców wielkich aglomeracji (m.in. rozgrywający się w Kampali dramat „Imani” Ugandyjki Caroline Kamyi) i terenów wiejskich (m.in. prezentowany w Sundance i Cannes „Dzień matki” w reżyserii Tsitsi Dangarembga z Zimbabwe, będący mieszanką horroru i przypowieści ludowej).
Filmów jest trzydzieści trzy i wszystkie są interesujące, widz nieraz więc stanie przed trudnym wyborem. Jednak dziełem, na które trzeba zwrócić szczególną uwagę, będzie pierwsza afrykańska fabuła – „Pionierzy” Harolda Shawa, nakręceni w 1916 roku w RPA. Obejrzymy ich z akompaniamentem Macieja Trifonidisa.