Epidemia w Stanach i na świecie wciąż jest groźna. Luzowanie obostrzeń sprawiło, że niektóre kina, zwłaszcza małe ruszają, ale największe sieci wciąż jeszcze swoich multipleksów nie zamierzają w najbliższych tygodniach otworzyć. Ludzie wracają na ulice, w góry, na plaże, nawet  do restauracji, ale kin się boją. Wiadomo też, że nie można liczyć na powrót widzów, jeśli kina nie będą miały świeżego, atrakcyjnego repertuaru. A z tym będzie trudno. Przez pandemię produkcja wielu filmów zapowiadanych na sezon letnio-jesienny została zatrzymana, zaś producenci tych, które są gotowe, czekają. I przesuwają premiery. 

Branża filmowa liczyła, że powrót do kin zapewnią bardzo oczekiwane, amerykańskie hity. Największe nadzieje łączyła z filmem „Tenet” Christophera Nolana. Ten owiany tajemnicą tytuł, w którym główne role grają Robert Pattinson i  John David Washington miał wejść na ekrany 17 lipca. Jednak szefowie studia nie chcą ryzykować. Właśnie przesunęli datę premiery o dwa tygodnie, na 31 lipca. A 17 lipca Warner wprowadzi do kin „Incepcję” - inny, Oscarowy film Nolana. Jak argumentuje – z okazji dziesiątej rocznicy jego powstania. 

Jednocześnie szefowie studia poinformowali, że premiera innego potencjalnego filmowego przeboju „Wonder Woman: 1984” została przełożona z 14 sierpnia na 2 października.

Disney jak dotąd nie zmienił daty wejścia do kin „Mulan”, która ma się pojawić na ekranach 24 lipca. 10 lipca widzowie mogą liczyć też na dwa nowe filmy: thriller Derricka Borte’a „Nieobliczalny” z Russellem Crowem i romans „The Broken Hearts Gallery” Natalie Krinsky. Oba filmy mają niskie budżety, więc i ryzyko jest mniejsze. 

Na sierpień Paramount zapowiada kręskówkę „SpongeBob: Na ratunek” w reżyserii Tima Hilla, a Lionsgate horror „Antebellum” Gerarda Busha i Christophera Renza.