Wychowany na Brzeskiej nie miał lekko. Ławka przed sypiącą się kamienicą, na której dorośli i podrostki wymieniają się doświadczeniami. W bramie nastoletnie dziewczyny przeklinają, biją się, kopią przy okrzykach kibicujących im zachwyconych malców. Dorośli nie interweniują, mają swoje sprawy. Dominik z powodu popełnionych wykroczeń za miesiąc trafi do ośrodka socjoterapeutycznego. Kumplowi chwali się, że znajoma organizuje dla niego z tej okazji imprezę.
– Co tu świętować? – nie pozostawia złudzeń kolega. – Jakbyś szedł do dobrej szkoły – to co innego, ale ty idziesz do ośrodka. Można stypę urządzać.
Pewnego dnia Dominik trafia na teren zboru „Praga dla Chrystusa” – Kościoła Bożego w Chrystusie. Młodzi, zapaleni misjonarze proponują mu pomoc. Opowiadają o własnym życiu, które przez długi czas także było pełne poplątanych ścieżek.
– Jestem muzykiem, mogę ci pomóc – mówi jeden z nich. – Pokaż, że jesteś kimś, a nie tylko kolesiem, który jara szlugi i pije tanie wino.
Ta propozycja jest dla Dominika kusząca, bo pasjonuje się rapem, pisze teksty, próbuje je śpiewać. Coraz częściej szuka towarzystwa młodych, którzy z radością opowiadają o Bogu. Potrzebuje sojuszników, ludzi, którzy go zrozumieją. Przychodzi na kościelne spotkania wspólnoty. – Bóg wysłuchuje każdej modlitwy, ale niekoniecznie od razu – tłumaczy mu dziewczyna.