Relacja Barbary Hollender z Wenecji.

Na festiwalu kino akademickie rywalizuje z obrazami niepokojącymi i oryginalnymi. Perfekcja realizacji już nie wystarcza - pisze Barbara Hollender z Wenecji.

Aktualizacja: 02.09.2014 18:21 Publikacja: 02.09.2014 18:17

„Gołąb usiadł na gałęzi...” Roya Anderssona

„Gołąb usiadł na gałęzi...” Roya Anderssona

Foto: materiały prasowe

Dla Włochów film Maria Martone jest ważny. „Il giovane favoloso" to opowieść o romantycznym poecie Giacomo Leopardim, wymienianym w jednym szeregu z Byronem, Keatsem czy Shelleyem.

Zobacz galerię zdjęć

Leopardi urodził się w 1789 roku w Recanati, w arystokratycznej rodzinie. Biblioteka domowa stała się jednak dla niego więzieniem – marzył o życiu. Chorowity i garbaty, uciekł z surowego domu do Florencji, potem razem z przyjacielem, pisarzem Antoniem Ranierim, przeniósł się do Neapolu. Tam umarł w czasie epidemii cholery w 1837 roku.

Martone zrobił film elegancki, ale do bólu akademicki. Dialogi nie odsłaniają postaci, są raczej rozważaniami na temat natury świata i sztuki. Przez grzeczną poprawność z trudem przebija się dramat pokraki o pięknej duszy. W efekcie powstała dwuipółgodzinna lekcji historii literatury, a nie przejmujący film o bólu istnienia.

A kino musi dzisiaj wymagającego widza czymś przyciągnąć i zaskoczyć. Jak skromny obraz Roya Anderssona „Gołąb usiadł na gałęzi, rozważając o istnieniu". W trzeciej części „Living Trylogy" błyskotliwego szwedzkiego reżysera odbija się wszystko, co najważniejsze: człowiek, społeczeństwo, współczesny zachodni świat z jego obsesjami i historią.

Przez ekran przewijają się niezwykłe typy. Dwaj smutni obwoźni sprzedawcy handlują gadżetami „mogącymi każdego rozbawić": kłami wampira, maską jednozębnego wuja, workami śmiechu. Właścicielka pubu, śpiewając piosenkę na melodię „Glory, glory Alleluja", rozdaje piwo za pocałunek. Gruba trenerka flamenco nieszczęśliwie kocha się w uczniu. Fryzjer traci jedynego klienta, gdy wyznaje, że golił włosy żołnierzom. Za oknem baru XVII-wieczna armia Karola XII idzie na Moskwę, a w wyobraźni jednego z bohaterów brytyjscy żołnierze pastwią się w koloniach nad czarnoskórymi tubylcami. I wszyscy odbierają telefony, rzucając w słuchawkę: „Cieszę się, że ci dobrze idzie". Naprawdę idzie? Sarkastyczny, pełen autoironii skandynawski humor miesza się tu z przenikliwym spojrzeniem na kondycję szwedzkiego społeczeństwa. Ten surrealistyczny film drażni, zmusza do refleksji.

Inaczej też już mówi się o wojnie. W weneckim konkursie znalazł się prowokacyjny obraz „Fires on the Plain" Shinyi Tsukamoto. To powrót do II wojny światowej. „W naszym sterylnym świecie zapominamy, czym są: życie, śmierć, przetrwanie" – mówi reżyser. Tak naturalistycznie i okrutnie nie pokazywał jeszcze czasu zagłady nikt. Wylewające się z głów mózgi, wypadające wnętrzności, masakra i głód, który sprawia, że człowiek może zjeść drugiego człowieka. Wojna jest zezwierzęceniem. Obrzydliwe? Szokujące? Tak. Ale może tak trzeba dziś pokazywać koszmar zabijania.

Te dwa filmy przyciągają uwagę nowoczesnym językiem i ciekawą refleksją nad światem. Elegancki, ale bardzo tradycyjny „Il giovane favoloso" jest tylko szlachetnym bibelotem.

Barbara Hollender z Wenecji

Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu
Film
Europejskie Nagrody Filmowe: „Emilia Perez” bierze wszystko
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Film
Harry Potter: The Exhibition – wystawa dla miłośników kultowej serii filmów