Kontrowersje budziła postać twórcy filmu. Okazało się jednak, że Abel Ferrara, człowiek pazerny na życie, który odbił się od dna po narkotykowej przeszłości, może zrozumieć artystę wciągającego widza w kolejne kręgi piekła. Może dlatego, że wie, czym są prowokacja, przekraczanie granic, tolerancja.
Pier Paolo Pasolini został zamordowany 2 listopada 1975 roku. Jego ciało znaleziono na plaży w Ostii pod Rzymem. Był pisarzem, poetą, tłumaczył na włoski „Oresteję", „Antygonę", „Eneidę". W kinie zadebiutował „Włóczykijem", w wieku prawie 40 lat. Niemal każdy jego film wywoływał kontrowersje i skandale, niezależnie od tego, czy przenosił na ekran antyczne tragedie czy, jak w „Trylogii życia", opierał się na klasycznych literackich tekstach erotycznych, czy, jak w „Salo, czyli 120 dniach Sodomy", sięgał po de Sade'a, by pokazać zwyrodnienia faszyzmu.
Ferrara odtworzył ostatni dzień Pasoliniego. Od północy do chwili śmierci. ?– Chcieliśmy opowiedzieć o człowieku, oddać stan jego umysłu – mówi grający tytułową rolę Willem Dafoe.
Zadanie było niebezpieczne, zwłaszcza że nigdy do końca nie wyjaśniono przyczyn morderstwa. Przyznał się do niego 17-letni chłopak poderwany przez artystę pod rzymskim dworcem. Ale 30 lat później odwołał zeznania. Zresztą wielu obserwatorów procesu od początku uważało, że to była zbrodnia polityczna: Pasolini słynął z lewicowych i antyfaszystowskich poglądów.
Ferrara naszkicował portret bezkompromisowego artysty, ale też syna, przyjaciela i homoseksualisty. Przywołał jego niedokończoną powieść „Petrolio" i kilka autentycznych postaci, m.in. znaną z „Salo" Laurę Betti. Ale w dużej mierze sukces zawdzięcza niepokojąco podobnemu do Pasoliniego Willemowi Dafoe, który zagrał wcześniej i Chrystusa, i Antychrysta, a tu tworzy postać skupioną, mającą w sobie tajemnicę.