Andriej ?Zwiagincew - rozmowa

Andriej Zwiagincew o Rosji z „Lewiatana" i pozycji artysty w swym kraju rozmawia z Barbarą Hollender.

Aktualizacja: 13.11.2014 03:49 Publikacja: 13.11.2014 02:21

Andriej ?Zwiagincew - rozmowa

Foto: Against Gravity

Rz: Być artystą w Rosji to wyzwanie?

Andriej Zwiagincew: Na Zachodzie stale mnie o to dziennikarze pytają, zwłaszcza w kontekście wydarzeń związanych z Pussy Riot. Ale te dziewczyny nie były represjonowane za swoją działalność twórczą. To, co robiły, było czystą polityką. Nie widzę w ich działaniach sztuki. Natomiast jeśli chodzi o kino, nie znam przypadku artysty, któremu by zabroniono się wypowiedzieć. Jednym ?z filmów najostrzej krytykujących rosyjski system był „Ładunek 200" Aleksandra Bałabanowa. Nie miał szerokiej dystrybucji, ale też nie poszedł na półkę. Zobaczymy oczywiście, jakie będą losy „Lewiatana", ale proszę pamiętać, że ten film był współfinansowany przez Ministerstwo Kultury.

„Lewiatan" to pierwszy pana film, który tak otwarcie dotyka spraw nie obyczajowych czy nawet transformacji, lecz politycznych.

A wie pani, skąd się wziął pomysł? Kilka lat temu natknąłem się na historię Marvina Johna Heemeyera. To był amerykański przedsiębiorca, właściciel warsztatu samochodowego w miasteczku Granby w Kolorado. Władze postanowiły wywłaszczyć go z ziemi, na której budowano cementownię. Heemeyer nie chciał się zgodzić, tym bardziej że odcinało to dojazd do jego warsztatu. Kiedy wszystkie legalne środki protestu zawiodły, w czerwcu 2004 roku wsiadł do buldożera i wjechał w zabudowania cementowni. Potem jeszcze zniszczył kilka siedzib lokalnych władz. Pomyślałem: jak wyglądałby taki konflikt, gdyby zdarzył się w Rosji?

Prowincjonalna Rosja z „Lewiatana" wydaje się stuprocentowo prawdziwa ze swoją korupcją i mentalnością wyniesioną jeszcze z czasów komunizmu.

Bo jest tam coś z klimatu feudalnego średniowiecza. Mamy bardzo silne związki z Azją i trudno nam równać do Europy. Ludzie trzymający w rękach władzę mogą sobie pozwolić na wszelkie represje wobec zwykłych śmiertelników.

Pokazuje pan bezprawie, a może nawet gorzej – prawo naginane na korzyść miejscowych oligarchów.

Większość wyroków, jakie zapadają w rosyjskich sądach w podobnych sprawach, jest całkowicie przewidywalna. Wystarczy wiedzieć, kto występuje przeciwko komu. Korupcja stała się w moim kraju normą.

Pokazuje pan również bliskie relacje władzy i Kościoła.

W Rosji Kościół zawsze był blisko rządzących. W „Lewiatanie" duchowny mówi w pewnym momencie do polityka: „Ty i ja jesteśmy współpracownikami. Tyle że ja działam na swoim polu, ty na swoim". Słowa „współpracownicy" nie wymyśliłem. Usłyszałem je w wywiadzie z wysoko postawionym przedstawicielem Kościoła, który tak właśnie, zresztą z dumą, określił swoje związki z politykami.

Jest w pana filmie kolejny atrybut życia w Rosji: alkohol.

Wódka leje się u nas strumieniami. Są ludzie, którzy nawet nie mają pojęcia, że istnieje coś takiego jak wino. Był niedawno rosyjski 1,5-godzinny film „Satysfakcja", w którym dwaj mężczyźni rozmawiają, cały czas pijąc wódkę. Poruszają różne tematy, ale w gruncie rzeczy chodzi o to, który z nich pierwszy runie pod stół.

No i wreszcie – język, brutalny, pełen przekleństw. W czerwcu tego roku została przeforsowana regulacja zabraniająca używania wulgaryzmów w kinie. Co pan zrobi?

Jeszcze nie wiem. Uważam te regulacje za ograniczające twórczą swobodę. W „Lewiatanie" nie epatuję widza wulgaryzmami. Przekleństwa są tu integralną częścią rzeczywistości i języka bohaterów. Tymczasem nowe zasady dotyczące rosyjskich filmów będą obowiązywały nie tylko w kinach, ale i na rodzimych festiwalach. Oznacza to, że moi rodacy nie mają szansy obejrzeć „Lewiatana" w tej wersji co widzowie za granicą. Może dopiero na DVD... Co mam zrobić – nie wiem, wgrać sygnał bip! tam, gdzie padają mocne słowa czy wycinać kawałki rozmów? Zgłosili się do mnie kierownicy kin, którzy są gotowi zapłacić przepisową karę ponad 5 tysięcy dolarów i wyświetlić normalną wersję filmu. Ale sam nie umiem przeciwstawić się tej głupocie. Jak pani wie, nikt jeszcze nie wygrał z władzami...

Pana pierwsze filmy ?– „Powrót" i „Wygnanie" – były opowieściami uniwersalnymi. Mogły się zdarzyć ?w każdym miejscu i czasie. „Elena" to już historia o podziałach dzisiejszego społeczeństwa rosyjskiego ?i współczesnej moralności. „Lewiatan", pomimo wyrafinowanej formy i nawiązań do Starego Testamentu, jest kinem niemal politycznym. Pana spojrzenie na rzeczywistość wyostrza się?

Nie, będę utrzymywał, że stale robię filmy uniwersalne. Scenariusz „Eleny" napisałem na zamówienie producenta brytyjskiego. Dopiero potem, kiedy coś z tamtą produkcją nie wyszło, przeniosłem akcję do Moskwy, a główna bohaterka przestała być Helen, zamieniając się w Elenę. Dopisałem tylko wątek wykupywania syna Eleny z wojska. No i oczywiście zagrały w filmie realia rosyjskie, a nie Londynu czy Manchesteru. Ale zachodni recenzenci zawsze w rosyjskim filmie będą się dopatrywali krytyki putinowskiej rzeczywistości.

A chce pan powiedzieć, że jej tam nie ma?

Oczywiście, że jest, ale ?nie najważniejsza. Rosja to 140 mln ludzi i nie wszyscy jesteśmy potworami. Mamy swoje ambicje, przeżywamy radości i rozczarowania, walczymy o własne życie. Dla mnie liczą się ludzie, relacje ojców i synów, osób sobie bliskich. Walka pojedynczego człowieka z wiatrakami, szukanie tożsamości. Jeśli tak pani na te filmy spojrzy, to zobaczy pani, że – wbrew pozorom – nie odszedłem aż tak daleko od debiutanckiego „Powrotu".

„Powrót" powstał 11 lat temu. Zmienił się pan od tamtego czasu?

Mam nadzieję, że nie. Choć stuknęła mi pięćdziesiątka i odniosłem pewien sukces. Ale jeśli kiedykolwiek zacznę się z tego powodu zachowywać arogancko, proszę mi natychmiast zwrócić uwagę!

Andriej ?Zwiagincew, reżyser, aktor

Urodził się 6 lutego 1964 roku w Nowosybirsku na Syberii. W wieku 20 lat skończył wydział aktorski szkoły teatralnej w Nowosybirsku.

W latach 1986–1990 studiował w moskiewskiej Rosyjskiej Akademii Sztuk Teatralnych. Pracował jako aktor, zrealizował monodram na podstawie „Wspomnień z domu umarłych" Fiodora Dostojewskiego. Jest też autorem prezentowanej w Domu Aktora na Arbacie inscenizacji na podstawie opowiadań Julia Cortazara.

W 2000 roku wyreżyserował dla telewizji trzy odcinki serialu „Czarny pokój". Trzy lata później zadebiutował na dużym ekranie filmem fabularnym „Powrót". Dostał za niego Złotego Lwa na festiwalu filmowym w Wenecji. Jego następne realizacje to „Wygnanie" oraz znakomita „Elena" uhonorowana w 2011 roku Nagrodą Jury w Cannes. „Lewiatan" na ostatnim festiwalu canneńskim zdobył natomiast nagrodę za najlepszy scenariusz.

bh

Rz: Być artystą w Rosji to wyzwanie?

Andriej Zwiagincew: Na Zachodzie stale mnie o to dziennikarze pytają, zwłaszcza w kontekście wydarzeń związanych z Pussy Riot. Ale te dziewczyny nie były represjonowane za swoją działalność twórczą. To, co robiły, było czystą polityką. Nie widzę w ich działaniach sztuki. Natomiast jeśli chodzi o kino, nie znam przypadku artysty, któremu by zabroniono się wypowiedzieć. Jednym ?z filmów najostrzej krytykujących rosyjski system był „Ładunek 200" Aleksandra Bałabanowa. Nie miał szerokiej dystrybucji, ale też nie poszedł na półkę. Zobaczymy oczywiście, jakie będą losy „Lewiatana", ale proszę pamiętać, że ten film był współfinansowany przez Ministerstwo Kultury.

Pozostało 89% artykułu
Film
„28 lat później”. Powrót do pogrążonej w morderczej pandemii Wielkiej Brytanii
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Rekomendacje filmowe: Wchodzenie w życie nigdy nie jest łatwe
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu