Dalej już poszło. Niemal nie schodził z planu. Pracował przy serialach telewizyjnych „Na dobre i na złe”, nakręcił dziesiątki filmów. Był autorem zdjęć do m.in. „Daleko od okna” Jana Jakuba Kolskiego, „Ciszy” Michała Rosy, „Kariery Nikosia Dyzmy” i „Solid Gold” Jacka Bromskiego, „Żurku” Ryszarda Brylskiego, „Symetrii” i „Palimpsestu” Konrada Niewolskiego, „Statystów” Michała Kwiecińskiego, „Jasnych błękitnych okien” Bogusława Lindy, „Zero”, „Ja teraz kłamię” i „Grzybów” Pawła Borowskiego, „Enen” Feliksa Falka, „Kołysanki” i „Volty” Juliusza Machulskiego, „Daas” Adriana Panka, „Obławy” Marcina Krzyształowicza, „Dziewczyny z szafy” i „Człowieka z magicznym pudełkiem” Bodo Koxa, „Fotografa” Waldemara Krzystka, „Zaćmy” Ryszarda Bugajskiego, „Czarnego mercedesa” Janusza Majewskiego, „Marca ’68” Krzysztofa Langa.
Arkadiusz Tomiak żartował, że każdy operator marzy, żeby sfilmować choćby jedną scenę wielkiej bitwy. On zrealizował niejedną
Arkadiusz Tomiak pracował również przy wielkich produkcjach historycznych Krzysztofa Łukaszewicza – „Karbali”, „Raporcie Pileckiego”, „Czerwonych makach”, a także przy„Legionach” Dariusza Gajewskiego.
Już ten zestaw tytułów świadczy o ogromnej wszechstronności Tomiaka. Potrafił nakręcić skromny film z niepokojącym nastrojem i spokojnie opowiedzianą obyczajówkę, potrafił eksperymentować z obrazem i zapełnić ekran scenami batalistycznymi. Trudno zliczyć jego produkcje telewizyjne, seriale i filmy. Nie stronił od dokumentu, kochał rejestrować spektakle telewizyjne. Pracował ze starymi mistrzami, jak Janusz Majewski, ale lubił też znaleźć się na planie z debiutantami.
Arkadiusz Tomiak był zakochany w kinie
„Lubię debiuty – mówił w wywiadzie dla „Magazynu Filmowego” — Choć z jednej strony są trudne, z uwagi na z reguły skromny budżet i krótki czas realizacji, to z drugiej strony resetują mnie jako operatora. Debiutujący reżyser jest jak tabula rasa – nie zdążył jeszcze przesiąknąć modnymi trendami, jest szczery, niczego nie kalkuluje, chce przeważnie spełnić własne marzenie o filmie, pokazać co mu w duszy gra”.
Jednocześnie chętnie wychodził na plan obrazów historycznych, wojennych, gdzie czekała na niego ogromna inscenizacja. Żartował, że każdy operator marzy, żeby sfilmować choćby jedną scenę wielkiej bitwy. On zrealizował niejedną.