„The Last of Us”. Był Czarnobyl, są zombie

Czy „The Last of Us” przekona w końcu wszystkich, że z gier wideo może powstać dobry scenariusz?

Publikacja: 26.01.2023 03:00

Bella Ramsey i Pedro Pascal w serialu „The Last of Us”

Bella Ramsey i Pedro Pascal w serialu „The Last of Us”

Foto: HBO

Pewien polityk mawiał, że prawdziwego mężczyznę poznaje się po tym jak kończy, a nie jak zaczyna. Ta sentencja pasuje dziś w kontekście seriali – nieważny pierwszy odcinek, tylko cała seria. A z tym bywa różnie, bo przecież promocja danej produkcji ma swą dynamikę i w gąszczu nowości to premiera pilota musi być wydarzeniem.

Tak było w przypadku pierwszego dużego tytułu 2023 r. – „The Last of Us” („Ostatni z nas”) wyprodukowanego dla HBO m.in. przez PlayStation Productions oraz Naughty Dog. To studia zajmujące się produkcją gier. Wybór padł na nich, bo serial jest adaptacją popularnej gry wideo wspomnianego Naughty Dog, a jej twórca Neil Druckmann został współautorem telewizyjnego cyklu.

Czytaj więcej

„The Last of Us”: Ostatni na pierwszym miejscu

Drugim ojcem serialu jest Craig Mazin, znany z pięcioodcinkowego „Czarnobyla” (2019), jednego z najlepszych seriali ostatnich lat. Jak można sądzić po wynikach oglądalności, teraz zaliczył kolejny hit. Pytanie, czy podobnej klasy?

Do chorych strzelać

Zanim „The Last of Us” zainteresowali się miłośnicy telewizji, wrzało już w świecie gamerskim. Kto wcieli się w głównych bohaterów? Na ile zmieniona zostanie fabuła gry? Czy pojawi się wątek X i postać Y? – takie pytania obiegły sieć.

Kiedy wreszcie w styczniu pojawił się pierwszy odcinek, gracze byli zachwyceni. Nic dziwnego, bo w punkcie wyjścia serial wiernie oddaje losy Joela, budowlańca z Austin w Teksasie, który wraz z bratem Tommym i córką Sarah doświadczają apokalipsy.

Tym razem nie wirusy ani kosmici, tylko grzyby obezwładniają ludzkość. W ocieplonym klimacie szybko ewoluowały i atakują żywe organizmy, przejmując nad nimi kontrolę. Ludzie zamieniają się w spleśniałe zombie i zarażają jeden drugiego przez krew. Wystarczy drobna rana. Zakażeni w kilka godzin tracą rozum, stają się agresywni, potem jakby obumierają, bo kiedy nie ma wokół żywego człowieka do „zagnieżdżenia”, przechodzą w hibernację. W sumie nic nowego, od premiery „Nocy żywych trupów” George’a Romero z 1968 r. oglądamy na ekranie kolejne warianty tej zarazy.

Ludzie reagują znanymi sobie środkami: strzelają do wszystkich potencjalnych zakażonych i bombardują skażone miasta. W „oczyszczonych” metropoliach tworzą enklawy, którymi zarządza milicja FEDRA. Pracującym wydzielane są kartki na żywność, a każdego, kto złamie przepisy, spotykają surowe kary. Z FEDRA walczą Świetliki, ruch oporu uznawany za terrorystów i bezwzględnie tępiony.

Zdegradowany świat poznajemy 20 lat po wydarzeniach z Teksasu. Jest rok 2023, Joel (Pedro Pascal) ma 56 lat, żyje w zonie na ruinach Bostonu i tłumi ból w używkach. Chwyta się najgorszych fuch (palenie zwłok), a po godzinach trudni się przemytem. Zajęcie niebezpieczne, ale w duszy ma pustkę, więc niczego się nie lęka.

Wszystko się zmieni, kiedy towarem do przerzucenia przez mur okaże się nastolatka. Dlaczego ona? Otóż Ellie (Bella Ramsey), pomimo zranienia przez zagrzybionych, sama nie zachorowała. Tak zawiązuje się akcja, w której wypalony mężczyzna nawiązuje relację z osieroconą dziewczyną.

Ekspert od apokalipsy

O wyjątkowości tego serialu stanowi wkład Craiga Mazina. Takiej apokalipsy jeszcze na ekranie nie widzieliśmy. Miasta zamienione w zbiorowe mogiły, wybebeszone wieżowce, prowizoryczne przedszkola w bunkrach i bujna zieleń, która w ciągu 20 lat weszła w miejsce człowieka. Twórca „Czarnobyla” jest katastrofistą o niezwykłej wyobraźni. Odmalowuje sugestywne obrazy, które każą się nam zastanowić, czy długo tu jeszcze będziemy rządzić.

Jednocześnie fabuła w wielu miejscach razi prostymi rozwiązaniami, a zaprawiony konsument popkultury usłyszy same znane numery. Zombiaki widział w komiksach i serialu „The Walking Dead”, podobnie jak różne modele samoorganizowania się ludzi – od paramilitarnych bojówek poprzez sekty aż po bandy kanibalów. Ojca podróżującego przez postapokaliptyczną Amerykę mieliśmy w „Drodze” Cormaca McCarthy’ego, zekranizowanej w 2009 r.

Pomysły fabularne są typowe. Komplikacje i zwroty akcji sugerowane wcześnie, a zakończenie ostatniego, dziewiątego odcinka sugeruje, że zaraz zaczną się prace nad kolejnymi sezonami.

Używanie będą mieć tropiciele genderowych ideologii – są tu szczęśliwe pary gejowskie, dziewczęce pocałunki, demagogiczni księża socjopaci, no i masa silnych kobiet. Koniec świata nie sprzyja tradycyjnym wartościom. Niejednoznaczna jest też relacja Joela z Ellie. On bowiem przeskakuje od traktowania dziewczyny jako towaru do nadopiekuńczości. Ta przemiana jest zresztą bardzo dobrze zagrana.

Wzmożenie przy pierwszych odcinkach sugeruje, że mamy do czynienia z nową „Grą o tron”, hitem dekad. Jednak, odkrywając kolejne epizody, wydaje się to mało prawdopodobne. Dostaliśmy przyzwoite dzieło, które ucieszy graczy, ale dla większości będzie po prostu jeszcze jedną głośną produkcją.

Styczniowe hity na VOD

Konkurencja nie śpi. Canal+ od 20 stycznia emituje 8-odcinkową „Marię Antoninę”. Z kolei na Viaplay można oglądać biograficzny cykl „Litwinienko” (4 odcinki).

Disney pochwalił się filmem dokumentalnym „Gdyby ściany mogły śpiewać” o historii słynnego studia nagraniowego przy Abbey Road w Londynie. Za to Netflix w styczniu wyemitował adaptację powieści Eleny Ferrante „Zakłamane życie dorosłych” (6 odcinków), „Wikingów: Walhalla” (2. sezon) i sensacyjnej „Faudy” (4. sezon).

AppleTV pozyskał Harrisona Forda. W komediodramacie „Terapia bez trzymanki” (27 stycznia) wciela się on w psychiatrę.

Pewien polityk mawiał, że prawdziwego mężczyznę poznaje się po tym jak kończy, a nie jak zaczyna. Ta sentencja pasuje dziś w kontekście seriali – nieważny pierwszy odcinek, tylko cała seria. A z tym bywa różnie, bo przecież promocja danej produkcji ma swą dynamikę i w gąszczu nowości to premiera pilota musi być wydarzeniem.

Tak było w przypadku pierwszego dużego tytułu 2023 r. – „The Last of Us” („Ostatni z nas”) wyprodukowanego dla HBO m.in. przez PlayStation Productions oraz Naughty Dog. To studia zajmujące się produkcją gier. Wybór padł na nich, bo serial jest adaptacją popularnej gry wideo wspomnianego Naughty Dog, a jej twórca Neil Druckmann został współautorem telewizyjnego cyklu.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Film
Rusza 17. edycja Międzynarodowego Festiwalu Kina Niezależnego Mastercard OFF CAMERA
Film
Marcin Dorociński z kolejną rolą w Hollywood. W jakiej produkcji pojawi się aktor?
Film
Rekomendacje filmowe na weekend: Sport i namiętności
Film
Festiwal Mastercard OFF CAMERA. Patrick Wilson z nagrodą „Pod prąd”
Film
Nie żyje reżyser Laurent Cantet. Miał 63 lata