Pewien polityk mawiał, że prawdziwego mężczyznę poznaje się po tym jak kończy, a nie jak zaczyna. Ta sentencja pasuje dziś w kontekście seriali – nieważny pierwszy odcinek, tylko cała seria. A z tym bywa różnie, bo przecież promocja danej produkcji ma swą dynamikę i w gąszczu nowości to premiera pilota musi być wydarzeniem.
Tak było w przypadku pierwszego dużego tytułu 2023 r. – „The Last of Us” („Ostatni z nas”) wyprodukowanego dla HBO m.in. przez PlayStation Productions oraz Naughty Dog. To studia zajmujące się produkcją gier. Wybór padł na nich, bo serial jest adaptacją popularnej gry wideo wspomnianego Naughty Dog, a jej twórca Neil Druckmann został współautorem telewizyjnego cyklu.
Czytaj więcej
Adaptacja gry „The Last of Us” osiąga zawrotne wyniki popularności na HBO
Drugim ojcem serialu jest Craig Mazin, znany z pięcioodcinkowego „Czarnobyla” (2019), jednego z najlepszych seriali ostatnich lat. Jak można sądzić po wynikach oglądalności, teraz zaliczył kolejny hit. Pytanie, czy podobnej klasy?
Do chorych strzelać
Zanim „The Last of Us” zainteresowali się miłośnicy telewizji, wrzało już w świecie gamerskim. Kto wcieli się w głównych bohaterów? Na ile zmieniona zostanie fabuła gry? Czy pojawi się wątek X i postać Y? – takie pytania obiegły sieć.