Rumuński reżyser Cristian Mungiu jako jedyny ma w tym roku aż dwie nominacje do Europejskich Nagród Filmowych – za reżyserię i za scenariusz „Egzaminu". To nie przypadek. Zrobił film, który bardzo wiele mówi o mentalności ludzi w krajach postkomunistycznych.
W swoich debiutanckich, obsypanych nagrodami „4 miesiącach, 3 tygodniach i 2 dniach" Mungiu opowiadał o państwowym reżimie wywierającym presję na los człowieka, w „Za wzgórzami" – o totalitarnej władzy Kościoła. Teraz mówi o ludziach, którzy codziennie dokonują zwyczajnych wyborów. Z pozoru mało istotnych, w rzeczywistości rzutujących na całe ich życie. Na to, kim są.
Kluż-Napoka, drugie co do wielkości po Bukareszcie miasto Rumunii. Z historią sięgającą Cesarstwa Rzymskiego i rozległymi blokowiskami, które pozostały tu po okresie komunizmu razem z wyniesioną z tamtego czasu mentalnością. Miejscowy lekarz chce wysłać córkę na studia do Anglii. Dziewczyna ma zapewnione stypendium, musi uzyskać bardzo wysoką średnią na maturze. Tuż przed egzaminem przeżywa jednak szok. Ktoś usiłuje ją zgwałcić. Ojciec zdaje sobie sprawę, że w tym stanie roztrzęsienia i lęku nie zdobędzie noty, która pozwoli jej uczyć się za granicą. Próbuje więc „załatwić" dziewczynie pozytywny rezultat egzaminu.
I o tym jest „Egzamin" Mungiu. Doktor Romeo Aldea wykorzystuje całą sieć nieformalnych powiązań, żeby zapewnić córce dobry wynik testu. Szef komisji egzaminacyjnej jest winien przysługę wiceburmistrzowi, który z kolei potrzebuje transplantacji wątroby.
Tak tworzy się korupcyjny łańcuch, grzeczność za grzeczność. Zwichrowana moralność przeżera wszystko, życie społeczne, system edukacji, nawet rodzinę, zbudowaną na kłamstwach i przemilczeniach. Lekarz od dawna ma kochankę, jego żona, pogrążona w nieleczonej depresji, ledwo funkcjonuje.