Reklama

71. Festiwal Filmowy w Berlinie. Filmy na jedną dobę

Pierwszy w tym roku wielki festiwal wspiera artystów, przemysł filmowy i kina.

Aktualizacja: 28.02.2021 19:25 Publikacja: 28.02.2021 17:56

„Petite maman” Céline Sciammy (autorki słynnego „Portretu kobiety w ogniu”) startuje w konkursie głó

„Petite maman” Céline Sciammy (autorki słynnego „Portretu kobiety w ogniu”) startuje w konkursie głównym Berlinale

Foto: materiały prasowe

Zaczyna się 71. Festiwal Filmowy w Berlinie. 1 marca nie zainauguruje go, jak zwykle, uroczysta gala. Nie ma gwiazd, ani tłumów ustawiających się w kolejkach po bilety. Po prostu o godzinie siódmej rano (!) na specjalnych kontach akredytowanych dziennikarzy pojawią się filmy do obejrzenia w ciągu 24 godzin. Kolejne tytuły będą wprowadzane do internetu w następnych dniach. Też na jedną dobę. I tak aż do 5 marca.

Spotkanie na raty

W czasie pandemii wielkie festiwale filmowe, przyciągające po 20–30 tys. osób, znalazły się w trudnej sytuacji. Thierry Fremaux, dyrektor artystyczny imprezy w Cannes zadecydował, że w 2020 r. nie przeniesie się ona do sieci. – Festiwal to nie tylko filmy, to również atmosfera święta, poczucie wspólnoty – tłumaczył. Ponad 50 tytułów zakwalifikowano tam do oficjalnego programu, by mogła im potem towarzyszyć etykietka obecności w Cannes. Można tę decyzję zrozumieć, bo duże wytwórnie i najważniejsi producenci najczęściej nie udostępniają swoich przedpremierowych filmów w sieci.

Dyrektor Berlinale Claudio Chatrian wybrał inne rozwiązanie. Organizuje festiwal w dwóch etapach. Teraz – tylko online. W Berlinie, na dużym ekranie, obejrzą filmy jedynie jurorzy.

Do kin festiwalowe tytuły mają natomiast trafić na dwa tygodnie w czerwcu. Będą wtedy dostępne dla publiczności. Organizatorzy mają nadzieję, że w czerwcu do Berlina zjadą też twórcy. Dyrektor Chatrian nie ukrywa, że to również forma wspierania długo zamkniętych kin.

Stworzenie „pandemicznego" programu nie było łatwe. Przyszło o 10 proc. więcej zgłoszeń niż w roku ubiegłym, ale – podobnie jak w Cannes – wielu poważnych producentów wycofało się z edycji online. Trudno zatem liczyć na wielkie nazwiska i bardzo oczekiwane, głośne filmy.

Reklama
Reklama

– Musieliśmy inaczej myśleć o selekcji. Rozumiem, że dla niektórych produkcji to, co mieliśmy do zaproponowania było atrakcyjne, dla innych nie – przyznaje Claudio Chatrian. I dodaje, że i tak udało się stworzyć program bardziej międzynarodowy, niż na początku mógł marzyć: – Pokażemy filmy reprezentujące różne kultury. Wydarzenia 2020 roku skłoniły filmowców do stworzenia bardzo osobistych dzieł. Tegoroczny konkurs główny jest mniej liczebny, ale bardzo wyrazisty pod względem treści i stylu.

Konkurs bez Polaków

I tak o Złotego Niedźwiedzia walczy 15 tytułów z 16 krajów (część pozycji to koprodukcje). Większość firmują artyści, którzy już wcześniej uczestniczyli w Berlinale. Znalazły się tu aż cztery tytuły niemieckie: „Fabian – Going to the Dogs" Dominika Grafa. „Mr Bachmann and His Class" Marii Speth, „I'm Your Man" Marii Schrader , „Next Door" Daniela Brühla. Są też niemieckie koprodukcje, jak choćby „What Do We See When We Look at the Sky?" Gruzina Alexandre'a Koberidze.

Europę reprezentują też dwa tytuły francuskie: „Albatros" Xaviera Beauvois i „Petite maman" Céline Sciammy, „Bad Luck Banging or Loony Porn" Rumuna Radu Jude oraz dwa filmy węgierskie „Forest – I See You Everywhere" Bence'a Fliegaufa i koprodukcja węgiersko-litewsko-francusko-niemiecka „Natural Light" Dénesa Nagy'ego.

Dla innych części świata pozostało pięć miejsc. Są tu: „Introduction" Koreańczyka Honga Sangsoo, „Ballad of a White Cow" Behtasha Sanaeehy i Maryam Moghaddam, „Memory Box" żyjących pomiędzy Bejrutem i Paryżem Libańczyków Joany Hadjithomas i Khalila Joreige'a, „Wheel of Fortune and Fantasy" Japończyka Ryusuke Hamaguchiego oraz dokument Meksykanina Alonso Ruizpalaciosa „A Cop Movie". Niestety, nie ma w konkursie żadnego filmu polskiego.

Jurorzy to laureaci Złotych Niedźwiedzi z poprzednich lat. Po raz pierwszy nagroda aktorska zostanie przyznana we wspólnej kategorii. – Uznaliśmy, że pominięcie aktorskiego podziału bardziej oddaje charakter świata, w jakim dzisiaj żyjemy – wyjaśnia Claudio Chatrian.

Do sekcji Berlinale Special zaproszono 11 filmów, m.in. głośne tytuły, jak brytyjski „The Mauritanian", ale i nowe głosy z północnoamerykańskiej sceny niezależnej, („Bestsellery" czy „Lekcje języka"), a także filmy dokumentalne, m.in. poświęcony Tinie Turner.

Reklama
Reklama

Claudio Chatrian twierdzi, że organizacja tegorocznego Berlinale – mimo braku kosztów hoteli czy podróży artystów – kosztuje znacznie więcej niż tradycyjne edycje. I dziękuje rządowi niemieckiemu, który kulturę, w tym festiwal, bardzo mocno wspiera finansowo. Streaming też go nie przeraża: – To on pomaga kinu przetrwać czas pandemii. Ale ostatni rok uzmysłowił nam dobitnie, że nie chodzi tylko o to, by oglądać filmy, ale by robić to razem. Może już niedługo tak będzie.

Film
„Franz Kafka” Agnieszki Holland polskim kandydatem do Oscara
Film
„Teściowie 3”. Podzielona Polska na chrzcinach
Film
Złoty Lew dla Jima Jarmuscha za „Father Mother Sister Brother”
Film
Wenecja 2025: Złoty Lew dla Jima Jarmuscha za „Father Mother Sister Brother”
Film
Wenecja 2025: Dla kogo wenecki Złoty Lew?
Reklama
Reklama