Rzeczpospolita: Podobno już od kilku lat myślał pan o zrealizowaniu filmu o faszystowskich zamachach na mieszkających w Niemczech ludzi obcego pochodzenia.
Fatih Akin: Tak naprawdę to od ponad dwudziestu. Po upadku muru berlińskiego nasiliły się w Niemczech napaści na imigrantów. Ale byłem młodym chłopakiem, czułem, że ten temat mnie przerasta. Potem chciałem taki film nakręcić ponad dziesięć lat temu. Członkowie neonazistowskiej grupy NSU między rokiem 2000 a 2007 zabili dziesięć osób, w tym osiem pochodzenia tureckiego lub kurdyjskiego. Opinia publiczna oskarżyła wówczas o te zbrodnie „turecką mafię", policja szukała sprawców w społeczności, z której pochodziły ofiary, śledztwo ciągnęło się. Prawda wyszła na jaw dopiero po dziesięciu latach. Napisałem już nawet scenariusz, zapewniłem sobie finansowanie takiej produkcji. Jednak w pewnym momencie zarzuciłem pomysł, bo wciąż miałem wątpliwości, jak do problemu podejść.