Umarł Piotr Szulkin. Jeden z najciekawszych i najbardziej oryginalnych artystów polskiego kina. Odszedł cicho, niemal zapomniany. Najważniejsze portale albo w ogóle nie podały informacji o jego śmierci, albo zepchnęły ją na odległe, mało widoczne miejsce. Królowały tego dnia newsy o ślubie modelki Joanny Krupy, o tym, że księżna Sussex Meghan Markle zaliczyła wpadkę, bo odpiął jej się guzik w sukience, a piłkarz Łukasz Piszczek pożegnał się z reprezentacją.
Za łatwo odwracamy się dziś od tych, którzy nie dają się zamknąć w prostych ramach popkultury. Piotr Szulkin był programowo niemedialny. Zawsze funkcjonował na uboczu środowiska. Ale protestował, gdy ktoś nazywał go outsiderem. – Nie wpisywałem się w żadne układy i gry, ale nigdy nie uciekałem od rzeczywistości – mówił.
Należał do rzadkiego gatunku tych, którzy mają i serce i oko. Był oczytanym intelektualistą, który zachował – jak sam to określał – dziecięcą wrażliwość. Chciał się swymi spostrzeżeniami i przemyśleniami dzielić. Ale nikogo nie obchodziło, co miał do powiedzenia. Ten wspaniały artysta umierał już za życia. Nie zrobił filmu od 15 lat. Nie umiał antyszambrować pod gabinetami decydentów, nie potrafił przepychać się łokciami.
Zmęczenie i bezsilność
Kto dzisiaj pamięta wspaniałe dokumenty Szulkina? Piotr żałował, że w Filmówce zaginęła jego etiuda „Schody". Opowiadał mi, że gdy szukał łódzkiego lokum, idąc ze szkoły w kierunku dworca, wchodził do każdego domu, pytając, czy ktoś by mu nie wynajął pokoju. Wreszcie jakaś miła starowinka pozwoliła mu zamieszkać w swojej kuchni, która miała sześć metrów kwadratowych. W starej kamienicy stale obserwował dozorczynię szorującą schody. ? Pomyślałem, że tą robotą powinna sobie zasłużyć na niebo ? wspominał.
Zrobił o niej kilkuminutowy film. Anonimowa sylwetka, ponad 20 ujęć, każde inne. Już nie było wiadomo, czy kobieta jest właścicielką szczoty czy szczota jest właścicielką kobiety. Taką miał wrażliwość. Umiał patrzeć na codzienność – mało dramatyczną, bardzo zwyczajną. Dostrzegał w niej tych, którzy niczym nie zwracają na siebie uwagi.