[wyimek][b][link=http://www.rp.pl/galeria/9146,408396.html]Zobacz galerię[/link][/b][/wyimek]
Nikt wcześniej nie korzystał z efektów specjalnych z taką swobodą jak James Cameron. Reżyser „Avatara” zbudował od podstaw wirtualny świat, który oglądany w trójwymiarowej technologii (tzw. 3D) zachwyca bogactwem szczegółów.
Na stworzonej przez Camerona planecie Pandora rośnie tropikalny las, przy którym amazońska dżungla wygląda jak park z kilkoma rzędami niewyraźnych drzewek. W tej kosmicznej puszczy można spotkać gigantyczne nosorożce, które mają coś z dinozaurów,
albo pantery przypominające Obcego z filmu Ridleya Scotta. Mieszka w niej również błękitnoskóre plemię Na’vich. To stworzeni cyfrowo przez ekipę Camerona ludzie koty, którym aktorzy użyczyli gestów, mimiki i głosu. Na’vi żyją w harmonii z naturą, jak cywilizacja Indian. Do obrony mają jedynie dzidy i łuki.
Wszystko oglądamy oczami sparaliżowanego od pasa w dół Jake’a Sully’ego – byłego komandosa – uczestniczącego w militarno-naukowej ekspedycji. Chciwa korporacja ma zamiar wydobywać na Pandorze pewien cenny surowiec, ale najpierw musi się pozbyć Na’vich. Zanim do akcji wkroczą najemnicy, pole do popisu mają naukowcy, którzy stworzyli avatary. To istoty wyglądające jak Na’vi, ale sterowane przez ludzi za pomocą myśli. Dzięki nim łatwiej porozumiewać się z tubylcami. Można zdobyć ich zaufanie.