Reklama

Kuglarskie zabawy Camerona

„Avatar” przypomina jarmarczną rozrywkę, choć powstał przy użyciu najnowocześniejszych technologii

Aktualizacja: 28.12.2009 09:15 Publikacja: 24.12.2009 13:43

Na’vi to stworzeni cyfrowo ludzie koty

Na’vi to stworzeni cyfrowo ludzie koty

Foto: 20th Century Fox

[wyimek][b][link=http://www.rp.pl/galeria/9146,408396.html]Zobacz galerię[/link][/b][/wyimek]

Nikt wcześniej nie korzystał z efektów specjalnych z taką swobodą jak James Cameron. Reżyser „Avatara” zbudował od podstaw wirtualny świat, który oglądany w trójwymiarowej technologii (tzw. 3D) zachwyca bogactwem szczegółów.

Na stworzonej przez Camerona planecie Pandora rośnie tropikalny las, przy którym amazońska dżungla wygląda jak park z kilkoma rzędami niewyraźnych drzewek. W tej kosmicznej puszczy można spotkać gigantyczne nosorożce, które mają coś z dinozaurów,

albo pantery przypominające Obcego z filmu Ridleya Scotta. Mieszka w niej również błękitnoskóre plemię Na’vich. To stworzeni cyfrowo przez ekipę Camerona ludzie koty, którym aktorzy użyczyli gestów, mimiki i głosu. Na’vi żyją w harmonii z naturą, jak cywilizacja Indian. Do obrony mają jedynie dzidy i łuki.

Wszystko oglądamy oczami sparaliżowanego od pasa w dół Jake’a Sully’ego – byłego komandosa – uczestniczącego w militarno-naukowej ekspedycji. Chciwa korporacja ma zamiar wydobywać na Pandorze pewien cenny surowiec, ale najpierw musi się pozbyć Na’vich. Zanim do akcji wkroczą najemnicy, pole do popisu mają naukowcy, którzy stworzyli avatary. To istoty wyglądające jak Na’vi, ale sterowane przez ludzi za pomocą myśli. Dzięki nim łatwiej porozumiewać się z tubylcami. Można zdobyć ich zaufanie.

Reklama
Reklama

Jake dostaje avatara, by infiltrować Na’vich. Ale zamiast wykonać zadanie, zakochuje się w córce ich wodza...

Cameron, pokazując, jak sparaliżowany Sully wchodzi w ciało avatara, pomysłowo nawiązuje do sytuacji widza w kinie – który, by wejść w wirtualny świat, zakłada okulary 3D. Jednak na tym jego inwencja się kończy. Zderzenie cywilizacji, o którym wcześniej wspominał w wywiadach, jest powieleniem schematu z westernu „Tańczący z wilkami”. Tam byli biedni czerwonoskórzy i źli biali osadnicy. Tu ofiarami są niebiescy kosmici, a czarnymi charakterami – Ziemianie. Nie dość, że nie szanują obcych kultur, to na dodatek nie dostrzegają piękna przyrody. Nic dziwnego, że portal BBC nazwał film Camerona „Tańczącym ze smerfami”. Intryga nadaje się w sam raz na proekologiczną dobranockę.

Cameron świadomie opowiada bajkę. Zainwestowane w produkcję i promocję setki milionów dolarów zwrócą się, gdy bilety kupią całe rodziny. Tylko czy starczy im cierpliwości, by przez niemal trzy godziny oglądać schematyczną konfrontację dobra ze złem, nawet jeśli projekcja odbywa się w 3D?

Filmowcy w Hollywood kreują za pomocą komputerów coraz bardziej wymyślne stwory i fantazyjne krainy. James Cameron, Peter Jackson, Steven Spielberg, George Lucas, Robert Zemeckis, Michael Bay i bracia Wachowscy – to czołówka twórców, którzy przesunęli technologiczną granicę tego, co w kinie wydawało się dotąd niemożliwe.

Jednocześnie zaawansowanej technice towarzyszy maksymalne upraszczanie fabuł, powielanie wielokrotnie wykorzystywanych wcześniej motywów. Format familijnej rozrywki tak bardzo zdominował myślenie szefów wytwórni i reżyserów,

że na początku XXI wieku kino wydaje się jarmarczną zabawką, jak w czasach swych narodzin. Wtedy zabawiano gawiedź za pomocą prostych trików. Teraz wykorzystuje się do tego coraz doskonalsze komputery.

Reklama
Reklama

Przyznam, że od kuglarskich sztuczek Camerona wolę animacje twórców z Pixara. To chyba jedyne studio za oceanem, które korzystając z najnowocześniejszych technologii, nie zapomniało, że kino, bawiąc, może być równocześnie intelektualną przygodą.

[ramka][b]Sylwetka[/b]

Samozwańczy król rozrywki ma 55 lat. Tytuł przyznał sobie 12 lat temu, gdy jego „Titanic” zdobył 11 Oscarów i zarobił 1,8 miliarda dolarów. Jest specjalistą od kasowych hitów. Uwielbia kino i literaturę science fiction, a także techniczne nowinki. W drugiej części „Terminatora” zastosował tzw. morfing, czyli płynne przechodzenie jednego obrazu w inny. W „Titanicu” zbudował replikę statku i gigantyczny basen, by ją zatopić. Na potrzeby „Avatara” opracował specjalny system kamer do rejestracji obrazu w technologii 3D.

[i]—rś[/i][/ramka]

[wyimek][b][link=http://www.rp.pl/galeria/9146,408396.html]Zobacz galerię[/link][/b][/wyimek]

Nikt wcześniej nie korzystał z efektów specjalnych z taką swobodą jak James Cameron. Reżyser „Avatara” zbudował od podstaw wirtualny świat, który oglądany w trójwymiarowej technologii (tzw. 3D) zachwyca bogactwem szczegółów.

Pozostało jeszcze 92% artykułu
Reklama
Film
Nie żyje reżyser Jerzy Sztwiertnia
Film
„To był tylko przypadek”: Co się dzieje, gdy do władzy wracają przestępcy
Patronat Rzeczpospolitej
Złota Palma z Cannes, Marcin Dorociński i „Papusza”. Weekend otwarcia 19. BNP Paribas Dwa Brzegi zapowiada się wyśmienicie
Film
Gwiazda seriali „Sex Education” i „Biały lotos” Aimee Lou Wood kręci film w Polsce
Film
12 filmów ze wsparciem Warszawy i Mazowsza. Jakie to produkcje?
Reklama
Reklama