Nestorki i nestorzy sceny i ekranu – po ubiegłorocznym „Pora umierać” z zapadającą w pamięć kreacją Danuty Szaflarskiej – dostali kolejną szansę wspaniałego comebacku.
W tym roku w programie gdyńskiego festiwalu mamy wzruszający komediodramat Jacka Bławuta „Jeszcze nie wieczór” z plejadą dawnych sław (Andrycz, Kwiatkowska, Krasnodębska, Szaflarska, Gruca, Gliński) i naiwnie sympatyczną (znaną już z kin) ciepłą baśń dla dorosłych „Niezawodny system” Izabeli Szylko z Aliną Janowską.
Co tu dużo gadać, jestem zaskoczona sympatią publiczności Irena Kwiatkowska
Film Bławuta to opowieść o pensjonariuszach Domu Aktora w Skolimowie wspominających – na ile jeszcze pozwala im pamięć – dawne sukcesy. W ich smutną codzienność wkracza niespokojny duch, sporo od nich młodszy Jerzy (Jan Nowicki). By zabić nudę i rozruszać współmieszkańców, wpada na pomysł wystawienia „Fausta” z ich udziałem. Szansa powrotu na scenę porusza nawet najbardziej schorowanych: po wylewach, z alzheimerem i parkinsonem. „Jeszcze nie wieczór” chwilami bawi, ale przede wszystkim wzrusza. Trudno jednak wyzwolić się z odczucia emocjonalnego szantażu, jaki twórca filmu mimowolnie, mam nadzieję, wywiera na widzu.
Dla odmiany człowiekiem młodym, odbierającym pierwsze ciosy od życia podczas wyjazdu na Zachód jest Waldemar (Łukasz Garlicki), bohater „Lekcji pana Kuki” Dariusza Gajewskiego, ekranizacji powieści Radka Knappa. Akcja toczy się kilka lat temu, gdy nie byliśmy w Unii, a zarobkowa emigracja Polaków nie była tak powszechna. W Wiedniu Waldemar szybko orientuje się, że nauki tytułowego mentora nie sprawdzają się w realu. Zaczyna żyć na własny rachunek, próbując odnaleźć się w nieznanej i nieprzychylnej cudzoziemcom społeczności. Cało i czysto wychodzi z kolejnych opresji. Jest bez wyrazu, trochę jak lustro, w którym odbijają się kolejne złe i dobre postacie, a ono pozostaje zawsze takie samo. Film Gajewskiego nie dostarcza jednak oczekiwanej po autorze „Warszawy” satysfakcji.