Czego Zanussi szuka na jarmarku

"Serce na dłoni" skrojone jest jak dobre kino popularne, jednak nie tego oczekujemy od reżysera moralisty

Aktualizacja: 24.09.2008 15:38 Publikacja: 23.09.2008 21:31

Czego Zanussi szuka na jarmarku

Foto: Monolith

Krzysztof Zanussi i komedia? To mnie nie zdziwiło. Niebłahe, inteligentne poczucie humoru tego twórcy widziałam w kilku filmach, m.in. w "Dotknięciu ręki". Obsada pełna gwiazd telewizyjnych telenowel? To było mi trudniej zrozumieć, bo wiem, jak bardzo Zanussi boi się płycizn. Jego aktorzy to Komorowska, Zapasiewicz, Chyra...

Ale z drugiej strony darzy on ludzi niekłamanym szacunkiem, więc dlaczego nie miałby zaufać Zakościelnemu czy Żmudzie-Trzebiatowskiej? Dorota Rabczewska? Wierzyłam, kiedy reżyser zapewniał w wywiadach, że "pani Doda ma prawdziwy talent aktorski". Jej epizod jest zresztą naprawdę udany. A jednak czekałam na "Serce na dłoni" z niepokojem.

Dziś już wiem dlaczego. Ten film jest dla mnie niemal symbolem naszego czasu, w którym ponad wszystkim króluje bóg oglądalności. Krzysztof Zanussi też uległ pokusie obcowania z kilkusettysięczną widownią. I nawet trudno się dziwić, bo kontakt z publicznością to marzenie, mniej lub bardziej uświadomione, każdego artysty.

Pomysł na film zaczerpnięty z noweli Andrzeja Mularczyka był prosty. W szpitalu spotykają się dwaj mężczyźni. Jeden jest stary, nieprzyzwoicie bogaty i lubi żyć. Drugi – młody, ale nieszczęśliwy i chce ze sobą skończyć. Stary cierpi na kardiomiopatię i jego ostatnią deską ratunku jest przeszczep serca. Młody mógłby stać się idealnym dawcą. Cały sztab asystentów biznesmena zaczyna więc pomagać zdesperowanemu nieszczęśnikowi w popełnieniu eleganckiego, luksusowego samobójstwa.

Jest w "Sercu..." ślad tego, co zazwyczaj Zanussiego interesuje: tajemnica śmierci, refleksja nad nieprzemijalnymi wartościami. Jest też fantastyczna wiara w siłę życia, która staje się wręcz pointą filmu.

Ale są również elementy kina, jakie dotąd Krzysztof Zanussi omijał: samochodowe pościgi, odbezpieczone rewolwery, ba, nawet scena orgietki.

"Serce na dłoni" przewyższa rodzime komedie romantyczne, tudzież rozmaite rancza Wilkowyje, o kilka klas. Zanussi poniżej pewnego poziomu nie zejdzie i drobną choćby refleksję o współczesnym świecie przemyci.

Scenariusz filmu jest precyzyjny, zakończenie przewrotne. A poza wszystkim widać wyraźnie, że twórca ma do bohaterów dystans i próbuje się kinem zabawić.

Tylko po co? Chyba nie tego się po Krzysztofie Zanussim spodziewamy.

Nie ma powodu, żeby moralista, który zawsze prowadził z widzami intymną dyskusję o kondycji polskiej inteligencji, o uczciwości wobec siebie samego, o tajemnicy istnienia i sensie sztuki, nagle puszczał oko do publiczności. Żeby porzucał swój intelektualny salon i zaglądał na jarmark.

Dlatego masową rozrywkę trzeba zostawić twórcom telenowel. Od Krzysztofa Zanussiego oczekuję współczesnych "Barw ochronnych".

Film
„28 lat później”. Powrót do pogrążonej w morderczej pandemii Wielkiej Brytanii
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Rekomendacje filmowe: Wchodzenie w życie nigdy nie jest łatwe
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu