– Camerimage się rozrasta, a hamuje nas brak odpowiedniego zaplecza – mówi „Rz” Marek Żydowicz. – W styczniu br. dostaliśmy od władz Łodzi i województwa listy intencyjne z zapewnieniem przeprowadzenia uchwał o rozpoczęciu budowy centrum festiwalowego. Urząd miejski swoje obietnice spełnił, marszałkowski – nie. Marszałek nie odpowiada nawet na nasze telefony.
Zdaniem Żydowicza festiwal traci inwestorów. Firma Kodak chciała zainwestować w centrum. Dzisiaj, w obliczu kryzysu bankowego, nikt łatwo nie podejmie decyzji o tej inwestycji.
Tymczasem Camerimage w Teatrze Wielkim w Łodzi się dusi. – Nie mogę robić festiwalu w różnych kinach jak Roman Gutek we Wrocławiu – tłumaczy Żydowicz. – Mam inną wizję filmowej imprezy, chcę być w jednym centrum, gdzie wystawiają się wszystkie firmy, a ludzie się spotykają.
Camerimage nie dysponuje także wystarczającym budżetem. Stał się wielką międzynarodową imprezą, która – jako jedna z czterech w Europie – znalazła się w zasięgu zainteresowania Amerykańskiej Akademii Filmowej. W tym roku dzięki jej pomocy powstaje sekcja dokumentalna, przyjedzie też wielu interesujących gości.
Dwa lata temu w Camerimage uczestniczyło 140 operatorów, w ub. roku było ich ok. 300, w tym 60 z Polski. Do Łodzi przyjechało 1480 studentów z zagranicy, z Polski było około 500 osób. Seanse festiwalowe obejrzało 60 tys. widzów.