W 2002 roku Christopher McQuarrie, laureat Oscara za scenariusz do „Podejrzanych” (1995), przyjechał do Berlina. Podczas zwiedzania miasta dotarł do budynku Benderblock należącego do niemieckiego resortu obrony. Na jego dziedzińcu znajduje się pomnik niemieckiego ruchu oporu. W 1944 roku rozstrzelano tutaj konspiratorów uczestniczących w zamachu na Hitlera, w tym pułkownika Clausa von Stauffenberga. „Zaintrygowało mnie to – wspomina McQuarrie. – Nigdy nie słyszałem o niemieckim ruchu oporu ani o tym, że wysoko postawieni wojskowi, współpracownicy Hitlera, postanowili przeprowadzić na niego zamach. Uznałem, że można nakręcić o tym fantastyczny film”.
[srodtytul]Zaczęło się skromnie[/srodtytul]
McQuarrie zaczął więc zgłębiać życie Stauffenberga, próbując zrozumieć, dlaczego pułkownik postanowił zgładzić Hitlera. – „Fascynują mnie ludzie, którym nie brakuje odwagi, by wyjść przed szereg i zrobić to, czego boją się inni. Stauffenberg i jego współpracownicy wiedzieli, że plan może się nie udać i że wtedy czeka ich śmierć. Mimo to zdecydowali się go zrealizować” – mówi scenarzysta.
Rozpoczął także współpracę z Nathanem Alexandrem, z którym podzielili się rolami. Alexander miał zadbać o wierność faktom, a McQuarrie skupił się na stworzeniu z nich wciągającej fabuły.
Jednak obaj byli przekonani, że nie mogą liczyć na hojne wsparcie producentów. – „Z komercyjnego punktu widzenia nasz projekt ma mnóstwo wad – dodaje McQuarrie. – Po pierwsze jest to film rozgrywający się podczas II wojny światowej, w którym zamiast amerykańskich bohaterów występują sami Niemcy. Po drugie nie ma happy endu”.