Maciej Jeziorek, agencja Napo Images, I miejsce Społeczeństwo - reportaż
To było wyzwanie. Przez pierwsze dwa dni tylko kręciłem się między dziećmi, nawet nie próbowałem fotografować. Zadziwiało mnie, na ile sposobów „widzą”. Okazało się, że poruszały się sprawniej niż ja. Którejś nocy usłyszałem, że na tarasie ktoś gra na pianinie, ale w ciemności nie mogłem tam dotrzeć. Kiedy błądziłem, jedno z dzieci wzięło mnie za rękę, mówiąc: „Chodź, ja cię zaprowadzę”. Błyskawicznie nauczyły się mnie rozpoznawać, gdy tylko się zbliżałem, wołały: „Wujek fotograf!”.
Musiałem poszukać odpowiednich środków, by pokazać ich świat. Zdecydowałem się na zdjęcia z fleszem: to pozwoliło wizualnie oddać życie w ciemności. Część dzieci jest całkowicie niewidoma, inne – tylko częściowo, niektóre nie mają wykształconych gałek ocznych, są i takie, których ślepota jest wynikiem niedorozwoju. Wiele zdjęć musiałem odrzucić – były drastyczne, a nie chciałem szokować. Zależało mi na pozytywnym przekazie. Starałem się przedstawić uczniów w naturalnych sytuacjach, co – paradoksalnie – było łatwiejsze niż w przypadku zdrowych hinduskich dzieci, bo wśród nich widok aparatu wywołuje sensację, od razu zaczynają pozować. Tu nie miałem tego kłopotu, choć nawet niewidome dzieci wiedzą, że na zdjęciach „trzeba wyglądać”.
Towarzyszyłem im na lekcjach chóru i wuefu, byłem z nimi w parku, gdzie poznawały drzewa, dotykając ich, przytulając się.
Około 70 uczniów uczy się tam zwykłych przedmiotów, bo szkoła ma umożliwić kontynuowanie edukacji, ale przede wszystkim daje im samodzielność. Mają zajęcia ze zręczności fizycznych, warsztaty techniczno-plastyczne, nawet trening poruszania się po mieście i samodzielnego przechodzenia przez jezdnię, a to w zatłoczonych Indiach wielka sztuka.