Nienawidzę Buenos Aires

O swoich aktorach i polskich korzeniach mówi reżyser filmu uznanego w Berlinie za najlepszy debiut i uhonorowany Srebrnym Niedźwiedziem oraz Nagrodą im. Alfreda Bauera. „Gigante” w kinach od piątku. Z Adrianem Biniezem rozmawia Anna Kilian.

Publikacja: 02.09.2009 10:10

Adrian Biniez w “Gigante” opowiada o miłosnym zauroczeniu przypominającym nieco to z “Pięknej i Best

Adrian Biniez w “Gigante” opowiada o miłosnym zauroczeniu przypominającym nieco to z “Pięknej i Bestii”

Foto: Rzeczpospolita

[b]ŻW: Najciekawsze południowoamerykańskie filmy od kilku lat powstają w Argentynie. Dlaczego przeniósł się pan do Urugwaju?[/b] [b] Adrian Biniez:[/b] Pięć lat temu poznałem w Montevideo dziewczynę i zakochałem się w niej. A ponieważ nienawidziłem Buenos Aires, to nie zastanawiałem się długo nad przenosinami. To takie odpychające miasto. Montevideo cenię za jego ludzki wymiar, swojskość. W nim mogę czuć świat wszystkimi zmysłami.

[b]Czy to dla Leonor Svarcas grającej w „Gigante” postać Julii zmienił pan kraj?[/b]

Nie. Z Leonor chodziłem w szkole średniej. Po latach wciąż się przyjaźnimy. Zatrudniłem ją do roli Julii, bo akurat nie miała żadnej pracy. Wystąpiła już u mnie wcześniej w dwóch krótkometrażówkach – „Total disponibilidad” i „8 horas”. Debiutowała zaś w urugwajskiej czarnej komedii Juana Pabla Rebelii i Pabla Stolla „Whisky”. Wiem, że była dystrybuowana w Polsce. Leonor grała w niej na keyboardzie.

[b]Pomimo emigracji pozostał pan wierny wyznacznikowi formalnemu Nowego Kina Argentyńskiego – minimalizmowi.[/b]

Chciałem, żeby w moim filmie było mało dialogów. To miał być taki słodko-gorzki obraz z intymną atmosferą. Lubię filmy rozwijające się powoli, mające swój własny rytm. Uwielbiam obrazy Lisandra Alonso – „La libertad”, „Los muertos”, „Liverpool” (dystrybuowane w Polsce – przyp. red.). Bardzo lubię Fabiana Bielinsky’ego, który zdążył nakręcić tylko dwa znakomite filmy i w 2006 roku zmarł na zawał w wieku zaledwie 47 lat. Mogę jednak powiedzieć, że moim mistrzem jest argentyński reżyser Martin Rejtman, który zrealizował cztery obrazy.

[b]Angażuje pan tylko naturszczyków. Kim jest grający tytułową postać Jary Horacio Camandule? Czy rzeczywiście jest tak olbrzymiego wzrostu?[/b]

Nie, mierzy jedynie 180 cm. Na planie zdjęciowym nosił buty na platformach, dzięki którym wyglądał na bardzo wysokiego. Zwłaszcza przy filigranowej Leonor. Prywatnie Horacio jest nauczycielem w szkole podstawowej.

[b]Opowiadający o miłości ochroniarza hipermarketu do sprzątaczki „Gigante” bardzo ciekawie się rozwija – z początku jesteśmy prawie pewni, że Jara to psychopata, który zamorduje Julię. [/b]

To złożona postać – dobry facet ukryty w ciele zwalistego olbrzyma. Chciałem, żeby widz odkrywał go powoli. Zwłaszcza z punktu widzenia żeńskiej części publiczności mogło wyglądać na to, że jest dla Julii niebezpieczny. Ale ona cały czas wiedziała, że ochroniarz ją śledzi. Interesowała się nim od początku. Czekała, aż wreszcie do niej podejdzie i nawiąże kontakt.

[b]Czy pana kolejny film też będzie historią miłosną?[/b]

Będzie to love story rozgrywająca się zanim przyszedłem na świat. Zamierzam zrealizować film o moich rodzicach, którzy się poznali, gdy pracowali w tej samej fabryce. Opowiem o ich związku zakończonym happy endem – pobrali się, ja się urodziłem...

[b]Czy w roli ojca znowu obsadzi pan Horacio Camandule?[/b]

Nie, bo potrzebuję kogoś młodszego, pomiędzy 20. a 25. rokiem życia.

[b]Podobno ma pan polskie korzenie?[/b]

Moja prababcia o nazwisku Marszak urodziła się w Krakowie. Pojechałem tam pokazać „Gigante” na 2. Międzynarodowym Festiwalu Kina Niezależnego Off Plus Camera i byłem oczarowany miastem. A Polskie kino miało na mnie ogromny wpływ. Filmy Wajdy, Polańskiego, Skolimowskiego i Kieślowskiego – poza jego francuskim okresem – były ważne dla argentyńskich widzów. Nie widziałem jeszcze „Tataraku” Wajdy, z którym podzieliłem na festiwalu w Berlinie nagrodę, ale szybko odrobię tę stratę.

[b]Czy tyle nagród dla pana debiutu było zaskoczeniem?[/b]

Oczywiście! Ale nie ekscytuję się zbytnio nagrodami. Taką już mam naturę.

[b]ŻW: Najciekawsze południowoamerykańskie filmy od kilku lat powstają w Argentynie. Dlaczego przeniósł się pan do Urugwaju?[/b] [b] Adrian Biniez:[/b] Pięć lat temu poznałem w Montevideo dziewczynę i zakochałem się w niej. A ponieważ nienawidziłem Buenos Aires, to nie zastanawiałem się długo nad przenosinami. To takie odpychające miasto. Montevideo cenię za jego ludzki wymiar, swojskość. W nim mogę czuć świat wszystkimi zmysłami.

[b]Czy to dla Leonor Svarcas grającej w „Gigante” postać Julii zmienił pan kraj?[/b]

Pozostało 86% artykułu
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu
Film
Europejskie Nagrody Filmowe: „Emilia Perez” bierze wszystko
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Film
Harry Potter: The Exhibition – wystawa dla miłośników kultowej serii filmów