– Dzięki przemyślanym zdjęciom w "Libanie" udało się pokazać stan psychiczny bohaterów – powiedział przewodniczący tegorocznego jury Phil Meheux.
Zdjęcia są rzeczywiście mocną stroną tego rewelacyjnego filmu nagrodzonego przed trzema miesiącami weneckim Złotym Lwem. "Liban" to opowieść o czterech izraelskich żołnierzach uwięzionych w czołgu, który wpadł w pułapkę w małym libańskim miasteczku przy granicy syryjskiej. Młodzi chłopcy, przerażeni, zdezorientowani i opuszczeni, nagle uświadamiają sobie, że albo sami będą zabijać, albo zginą. Zbliżenia drżących rąk czy oczu, w których kryje się rozpacz i strach, mówią o wojnie więcej niż batalistyczny rozmach.
– Od początku wiedzieliśmy, że zdjęcia muszą być ciemne i mroczne. I że z tej czerni będziemy wydobywać to, co chcemy pokazać – mówił Giora Bejach w Łodzi. Wielki sukces odnieśli polscy operatorzy. Srebrna Żaba powędrowała do Krzysztofa Ptaka za zdjęcia do "Domu złego" Wojciecha Smarzowskiego, a Brązowa do Marcina Koszałki – autora zdjęć do "Rewersu" Borysa Lankosza.
– Nie było w naszych decyzjach żadnej polityki, dyskutowaliśmy tylko o sztuce. "Dom zły" i "Rewers" zostały nagrodzone nie dlatego, że są polskie, tylko dlatego, że są dobre – mówił na konferencji członek jury Allan Starski, a wtórował mu Meheux, wychwalając maestrię, z jaką Krzysztof Ptak zapanował nad tak trudnymi elementami obrazu jak biel śniegu czy szalejący ogień. Koszałka zaś skomponował niełatwe dla operatora czarno-białe kadry.
[srodtytul]Zrozumieć polski film [/srodtytul]