[wyimek][link=http://www.rp.pl/artykul/492083,542563-Milos-Forman---fenomenalny-rezyser-i-gawedziarz.html]Zobacz komentarz Rafała Światka w tv.rp.pl[/link][/wyimek]
Forman to urodzony aktor. Wie, kiedy zawiesić głos, by podnieść napięcie, i jak urozmaicić opis plastycznym gestem. Dzięki temu film, choć został zrealizowany w niezbyt atrakcyjnej konwencji gadających głów, ogląda się wybornie.
Forman opowiada przed kamerą o tragicznym losie rodziców aresztowanych przez gestapo i wywiezionych do obozów śmierci. – Okrucieństwo nazistów było metodyczne – podkreśla. Matkę czekała straszna śmierć w Auschwitz. Ale nim ją tam przewieziono, hitlerowska administracja podsycała jej nadzieję na uwolnienie, zezwalając na widzenie z najbliższymi. Kobietę przetransportowano z Terezina do Pragi, gdzie w dawnym banku – zamienionym na katownię – spotkała się z dziesięcioletnim synem. Widzenie trwało 15 minut. Rozmawiali m.in. o tym, że ciocia robi pyszny dżem. Na ścianach były plamy krwi przesłuchiwanych.
Nazizm zniszczył Formanowi rodzinę, komunizm wyczulił na absurd. Początkowo przyszły twórca "Lotu nad kukułczym gniazdem" chciał zdawać do akademii teatralnej, a nie do praskiej szkoły filmowej FAMU. Stanął przed komisją. – Trzeba było wyreżyserować krótką scenkę, np. ślepiec idący przez las – wspomina. Tymczasem jeden z egzaminatorów rozkazał: – Towarzyszu Forman, pokażcie nam walkę o światowy pokój.
Kandydata zatkało. Przez kilka minut stał oniemiały. Komisja podziękowała więc zdezorientowanemu młodzieńcowi.
Socjalistycznej władzy naraził się kilka lat później, gdy w 1967 roku nakręcił "Pali się, moja panno". Współproducentem filmu był Carlo Ponti, mąż Sophii Loren. Kiedy zobaczył gotowy materiał, zażądał od Czechów zwrotu poniesionych kosztów – 50 tysięcy dolarów. – Groziło mi więc oskarżenie o sabotowanie socjalistycznej gospodarki – mówi Forman. – Mogłem dostać nawet osiem lat więzienia. Na szczęście prawa do filmu wykupili francuscy przyjaciele reżysera Claude Berri i Francois Truffaut.