Reklama

Hiszpański cyrk

Nie można nie kochać Baska Aleksa de la Iglesii, chyba że nie ceni się jego poczucia humoru, brawurowej satyry, surrealistycznej wyobraźni, zjadliwej ironii i realizacyjnej perfekcji. Ten oryginalny reżyser – kultowy nie tylko w swojej ojczyźnie – zderza ze sobą silne emocje

Aktualizacja: 24.03.2011 07:08 Publikacja: 24.03.2011 04:07

Javier, czyli smutny klaun, w walce ze swoim przeciwnikiem używa ciężkiej amunicji

Javier, czyli smutny klaun, w walce ze swoim przeciwnikiem używa ciężkiej amunicji

Foto: Materiały Promocyjne

Dobro i zło ścierają się w walce przerażającej i wzbudzającej paroksyzmy śmiechu jednocześnie.

Z kulturą na Ty - poleć swoje wydarzenie kulturalne

Nowa fabuła de la Iglesii, nagrodzona w Wenecji Srebrnym Lwem za najlepszą reżyserię i scenariusz, zaczyna się w 1937 roku, gdy do cyrku (być może na przedmieściach Madrytu, bowiem do końca marca toczyła się bitwa o stolicę pomiędzy republikanami a nacierającymi faszystami) wkracza Historia. Trupa – również klaun – musi wziąć udział w walce z oddziałami Franco. W efekcie przegranej klaun trafia do obozu pracy i prosi syna, by podążał śladem rodzinnej tradycji i również zaangażował się do cyrku, gdy dorośnie. By został smutnym klaunem.

Oglądaj zwiastuny filmowe

Tak się dzieje trzydzieści kilka lat później. W 1973 roku Javier angażuje się do madryckiego cyrku i z miejsca wzbudza podszyte niechęcią zainteresowanie wesołego klauna – brutala i prostaka terroryzującego otoczenie – chłopaka trapezistki Natalii. To kobieta, której intencje trudno rozszyfrować.

Reklama
Reklama

Właśnie to oraz ogromne zielone oczy Natalii fascynują Javiera, a jej zainteresowanie smutnym „payaso" wzbudza wściekłą zazdrość Sergia. Kolejne wielkie starcie dobra ze złem, smutnego i wesołego klauna oraz sił, które reprezentują, wisi w powietrzu. I rozegra się także z autentyczną historią w tle – udanym zamachem ETA na premiera Carrero Blanco. W wielkim stylu przywodzącym na myśl czasem Bunuela, a czasem Hitchcocka.

Scenerią końcowej sekwencji jest monumentalne, zbudowane na polecenie Franco mauzoleum – Dolina Poległych (tam zresztą spoczywa sam caudillo). Ten finał to zapierający dech majstersztyk. A sam film – brawurowa, pacyfistyczna metafora hiszpańskiego losu podczas wojny domowej i za dyktatury generalissimusa. Nieprawdopodobnie zabawna, ale i dająca do myślenia.

Hiszpania, Francja 2010, reż. Alex de la Iglesia, wyk. Carlos Areces, Antonio de la Torre, Carolina Bang, Manuel Tallafe

Dobro i zło ścierają się w walce przerażającej i wzbudzającej paroksyzmy śmiechu jednocześnie.

Z kulturą na Ty - poleć swoje wydarzenie kulturalne

Pozostało jeszcze 91% artykułu
Reklama
Film
Rzeź w konstancińskiej rezydencji, czyli pechowe „13 dni do wakacji"
Patronat Rzeczpospolitej
Znamy zwycięzców 19. BNP Paribas Dwa Brzegi
Film
Żubr świadkiem krwawych wydarzeń. Finał Festiwalu Filmu i Sztuki BNP Paribas Dwa Brzegi
Film
Nie żyje reżyser Jerzy Sztwiertnia
Film
„To był tylko przypadek”: Co się dzieje, gdy do władzy wracają przestępcy
Materiał Promocyjny
Nie tylko okna. VELUX Polska inwestuje w ludzi, wspólnotę i przyszłość
Reklama
Reklama